sobota, 3 października 2015

Moje historie #10 - Czat 2

Witajcie! Minął kolejny tydzień. Mam nadzieję, że to był dla Was udany tydzień. Dla mnie tak średnio, bym powiedział. Jak widzicie po tytule, pierwszy raz na moim blogu mamy do czynienia z drugą częścią jakiegoś opowiadania. Jest to druga część "Czatu", ponieważ cieszył się dość dobrą opinią, a w dodatku spodobała mi się tzw. forma czatu. Tym razem coś, co daje do myślenia w aspekcie szukania swojego własnego "ja". Ja właśnie w tym opowiadaniu zawarłem rozmowę z osobą mądrzejszą ode mnie, która pokazuje moje uchybienia i wady tego blogu. Nie spotkałem się jeszcze z negatywnymi opiniami na jego temat, ale zdaję sobie sprawę z tego, że nie jest on idealny. Mam na niego pomysł, to fakt, ale też wiem, że tym historiom brakuje do ideału, tak samo jak wywiadom i wszystkim innym. Co Wy na temat mojego blogu myślicie? Piszcie w komentarzach. To jest ważne! Ja zaprasza do przeczytania pierwszej części tej historii. Co prawda kompletnie nie związanej z osobami przedstawionymi tutaj, ale także ma formę czatu - Czat, część 1
Ja zapraszam do czytania, komentowania i udostępniania!




On: Kim jesteś? Co robisz?

Ja: Wojtek. Piszę opowiadania na tym blogu.

On: Opowiadania mówisz. Jakie konkretnie? :D

Ja: Najczęściej staram się w nich przemycić jakieś wartości i wstawiam je na tego bloga pod znakiem "Moje historie" :)

On: A no wiadomo. Wartości... Albo prawdy. Prawdziwe dla ciebie, ale nie koniecznie dla innych. Ale komu to przeszkadza? W końcu to twoje opowiadania i mają być zwierciadłem dla twojej duszy, a nie czytelników.

Ja: Dokładnie tak. Pomyślisz pewnie, że jestem debilem, ale tym blogiem staram się coś zmienić, tak samo tymi opowiadaniami. Jedynie w gronie moich znajomych, bo mam wąskie grono odbiorców. Co chcę zmienić? Postrzeganie ludzi, każdy jest wyjątkowy. Każdy jest inny, i każdemu należy się szacunek.

On: Zmienić? Ja to się godzę z porażką. Wiem, że wiele nie zmienię. Hmm... I na jaką skalę chcesz ludzi w tym uświadomić?

Ja: Moją główną serią jest "Wywiad" i są to wywiadu ze zwykłymi ludźmi, najczęściej moimi znajomymi, gdzie pytam się o ich przekonania, przeżycia itp. Staram się wydobyć informacje, które pokazują, że każdy jest wyjątkowy. Każdy ma swoje historie i należy się im szacunek. Chcę po prostu coś zmienić. Jeżeli choć jedna osoba powie, że dzięki mnie zmieniła sposób postrzegania ludzi to swój cel osiągnąłem.

On: Też lubię zmieniać podejście ludzi. I udało mi się to już w kilku przypadkach. Ale robię to trochę... Inaczej. Głównie przez rozmowę. Nie wiem, mentorowanie? Wpajam wartości tym, którzy potrafią otworzyć uszy. Mówię samą prawdę i przedstawiam rzeczywistość taką, jaka jest. Co do twojej teorii, że każdy jest inny i każdemu należy się szacunek... Mówi się, że jesteśmy wszyscy tacy sami, a jednak inni. To pokazuje, jak wiele jest podobieństw. Jedno społeczeństwo. A jednak? No właśnie. Każdy inny. Osobiście nie uważam, że każdemu należy się szacunek. Inaczej... Każdemu z góry należy się jakaś tam dawka szacunku, jaką człowiek powinien darzyć drugiego człowieka. Ale wychodzę z założenia, że na mój szacunek trzeba sobie zapracować. Nie uważam jednak, że jest cenny, wręcz przeciwnie. Nie ma większej wartości. Nie jestem przecież nie wiadomo kim, by mój szacunek był w cenie, prawda? Ale nie lubię darzyć szacunkiem ludzi, którzy w moim mniemaniu na niego nie zasługują.

Ja: Rozumiem Ciebie. Może jestem marzycielem i chcę po prostu dokonać niemożliwego, bo bardzo trudno zdefiniować, kto powinien być szanowany, a kto powinien dostawać mniejszą dawkę tego szacunku, aczkolwiek ja będę to kontynuował. Czy mój blog ma sens? Myślę, że ma, bo walka o własne przekonanie, lepszy świat, tak samo jak o marzenia jest bardzo trudna. Jednak może przynieść wielkie korzyści. Staram się przeciwstawiać uprzedzeniom. Nienawidzę stereotypów, bo jest to najgorsza rzecz na świecie.

On: Uprzedzenia skądś się wywodzą. Nie mówię, że są dobre. Ale z drugiej jednak strony nadmierna tolerancja prowadzi do tego, że wejdą nam wszyscy na głowę. Mnie osobiście jest dobrze w takim świecie. Wiele rzeczy mi nie pasuje. Bardzo wiele! Ale co z tego? Żeby docenić raj najpierw trzeba poznać przedsmak piekieł. Nie marzę o idealnym świecie... Nie marzę o tym, że wszyscy będą dla siebie mili i uprzejmi. Gdzie tam! Chaos jest potrzebny. Zło jest nam potrzebne. Bo im więcej na świecie zła, tym dobro ma większą cenę. A gdyby zła nie było, to dobro byłoby... Zbędne. Nie mogli byśmy go docenić. Dam ci radę, drogi przyjacielu. Nie próbuj zmienić całego świata, bardzo proszę. Zmień obszar. Tak, jak robię to ja. Wyznacz sobie taki obszar, jakie masz możliwości i tylko na tym obszarze działaj.

Ja: Masz bardzo, bardzo ciekawe podejście do tego i wydaje mi się, że masz sporo racji w tym, co mówisz. Dziękuję za radę. Bardzo możliwe, że będzie trzeba zmienić obszar. Jestem marzycielem, to wszystko pewnie przez to...

On: Ja też. Identycznie. Ale przy tym także staram się realnie ocenić moje umiejętności i możliwości.

Ja: Ja właśnie mam problem z tym ostatnim, jak pewnie zauważasz...

On: I właśnie... Mam swój "obszar". Swoją ziemię obiecaną, na której działam. Której przewodzę.  Miejsce, gdzie rozsiewam wartości jak ziarno. Taką mam naturę. I są ludzie, którym to miejsce się podoba i chcą dokładnie takiego samego życia. Ale to musi być oaza na środku pustyni.

Ja: Robią na mnie wrażenie Twoje słowa i jednocześnie dają dużo do myślenia. Będę musiał nad tym pomyśleć.

On: Ja niestety za dużo myślę, a za mało żyję : /

Ja: Mam tak samo, ale mimo wszystko wolę żyć w samotności, z jedną zaufaną osobą, która mnie rozumie i szanuje moją samotność. W samotności czuję się nie skrępowany.

On: Wiem coś o tym. Ale ja mam trochę inaczej. Mam duszę przywódcy. Przewodnika? A mimo to pustelniczego samotnika. Bardzo trudno mi to określić. Same skrajności.

Ja: Rozumiem. We mnie dużo ludzi widzi przywódcę, co otwarcie przyznają, ale ja się nie czuję, abym takowym był.

On: Więc pewnie jesteś kapitanem.

Ja: Kapitan też musi tak jakby ogarniać resztę, ale ja tego nie lubię. Wolę, jak ktoś mną steruje, a nie ja kimś.

On: Najprostsza komórka zawiera lidera i żołnierzy. Jednak bardziej skomplikowane mają też kapitanów. I tak piramida idzie w dół. Lider. Król. Ojciec założyciel. Ten, który stoi na szczycie i ma niepodważalną władzę. Autorytet? Patriarcha. Dyktator. Jak zwał, tak już zwał... Ale jeżeli ludzie widzą w tobie przywódcę, ale ty sam tego nie widzisz, to pewnie jesteś kapitanem. Lider, czyli władca absolutny ma swoich ludzi, którzy wykonują jego bezpośrednie rozkazy. Lider nie włada żołnierzami. Tym zajmują się kapitanowie. Lider mówi do kapitana, a kapitan już sam zarządza swoimi ludźmi według przydziału. Mogłoby się wydawać, że ten lider w takim razie nic nie robi, bo wysługuje się kapitanami. Bujda. Wiem coś o tym z praktyki. Lider ma najbardziej odpowiedzialną pracę, bo on zarządza całością. Kieruje statkiem. Wyznacza nurt i podejmuje najważniejsze decyzje, które wymagają skupienia. Jedna decyzja zależy od drugiej... Jedna wielka układanka. A kapitanowie to tacy liderzy pośredni. Są pod kimś, a jednak dowodzą pracą swoich ludzi. Mają rozkazy i wydają rozkazy.

Ja: Hmm... Jesteś niezwykle mądrą osobą, która rzuca mi całkowicie świeże spojrzenie na te sprawy. Faktycznie, wygląda na to, że jestem rodzajem kapitana.

On: Swoje wiem w pewnych kwestiach... A inne są dla mnie całkowicie nieznane. Każdy jest wyjątkowy. Każdy jest w stanie sprawdzić się w odmiennej sytuacji. I tutaj kolejna niezwykle ważna rzecz. WSZYSTKO zależy od sytuacji i od celu, jaki sobie można przedsięwziąć. Nie ma lepszych i gorszych. Zależy jaką miarą mierzysz. Przykład. Wóz sportowy i terenowy. Sportowy jest szybszy na ulicy, ale po lesie sobie nim nie pojeździsz. A terenowy ma wysokie zawieszenie, ale nie jest zbyt szybki. A teraz inna kwestia. Nowiutki, lśniący wóz terenowy, który jest zabójczo szybki, jak i sprawdzający się w terenie. I dla porównania... Przestarzały, zardzewiały wóz sportowy. Wrak. Który ani nie jest szybki, ani w teren nie wjedzie. WSZYSTKO ma swoje wady i zalety. W tym przypadku wadą tego szybkiego terenowego może być to, że jego cena jest zastraszająco duża. A w przypadku tego drugiego - niska. I jeżeli chcesz założyć firmę przewozową, to lepiej będzie kupić wiele powolnych wraków, niż jednego, a porządnego. Wszystko definiuje sytuacja. Wszystko. Należy tylko umieć to w miarę szybko ocenić, na oko. Jak dana sprawa wygląda.

Ja: Jasne, rozumiem. Idealny przykład tutaj zastosowałeś. Ja mam problemy z podejmowaniem odpowiednich decyzji. Dziękuję za tą rozmowę, bo dużo z niej wyniosę. Na koniec możesz mi zadać jedno, dowolne pytanie.

On: Mogę zapytać o twój wiek?

Ja: 19 lat

On: O cholera.

Ja Skąd taka reakcja?

On: W moim przypadku takie rozmyślania i podejście, jak twoje były... Znacznie wcześniej. I wydawało mi się, że masz do piętnastu lat. A okazuje się, że masz dokładnie tyle samo, co ja.

Ja: No nic... Co ja mogę powiedzieć? Takie mam podejście :) Może muszę jeszcze dojrzeć, albo potrzebuję jakiś impuls

On: Nie, ja tutaj nie oceniam. Tylko mówię skąd moje zdziwienie. Marzycielskie podejście wcale nie jest w żaden sposób niedojrzałe. To po prostu jedna z dróg.

Ja: Rozumiem, ale wiele znajomych mi mówi, że muszę dojrzeć. Stać się bardziej śmiałym, twardo stąpającym po ziemi i bardziej odpowiedzialnym.

On: Wszystko zależy od charakteru. A czasem właśnie od dojrzałości...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz