sobota, 10 października 2015

Moje historie #11 - Marzenia


Hej! Czas na kolejną dawkę opowiadań. Po raz kolejny z serii "Moje historie"! Co ciekawe... Będziecie mogli dzisiaj przeczytać historie związaną z wielką karierą muzyczną. Postarałem się jak najlepiej oddać realizm, więc myślę, że jest w miarę dobrze. Tu nie chodzi tylko o osoby, które robią wielkie kariery, czy to muzyczne, piłkarskie(o tym będzie oddzielna historia), filmowe, ale także o zwykłych ludzi, którzy często zatracają się w swojej karierze zawodowej. Nie widzą swoich rodzin, przyjaciół, znajomych. Liczy się tylko praca i pieniądze. Pracujemy coraz więcej, aby też więcej zarabiać. Podejrzewam, że wielu ludzi gdyby tylko mogło to pracowałoby 24h na dobę. A gdzie miejsce dla rodziny? Dla przyjemności? Tak, tracimy swoje życie. Pracujemy do 68. roku życia(jeżeli w ogóle uda nam się dożyć) i zdajemy sobie sprawę, że nie wykorzystaliśmy lat młodości, straciliśmy bardzo wiele właśnie przez pracę. Trochę odbiegłem od głównego tematu opowiadania, ale warto się nad tym zastanowić. Tak więc, zapraszam do czytanie, komentowania i udostępniania!





Główny bohater tego opowiadania nazywa się Marcin Kowalski. Po ukończeniu osiemnastego roku życia postanowił rzucić szkołę. Wyprowadził się od rodziców, zamieszkał ze starszym kumplem i miał wielki plan. Zawładnąć polską muzyką metalową! Po wyprowadzce nie było to już Marcin a "Emka", bo tak go nazwał kumpel. Emka miał świetny głos, a kolega ochrzczony imieniem "Juras" był mistrzem gitary elektrycznej. To jednak za mało, aby stworzyć jakąkolwiek kapelę metalową. Juras nie narzekał na brak pieniędzy. Jego rodzice byli bardzo bogaci i dostawał wszystko, co tylko chciał. Nawet to mieszkanie, w którym teraz dwójka kumpli mieszkała. Było trzeba poszukać perkusisty i co najmniej jeszcze jednego gitarzystę. Młodzi mężczyźni popytali po znajomych. Okazało się, że jest jeden gitarzysta, który z chęcią dołączyłby do nich. Została sprawa perkusji. Po kilku tygodniowych poszukiwaniach zgłosił 30-letni mężczyzna o pseudonimie "Polak". Nie miał swojej perkusji. Po trzech miesiącach cały zespół miał już zakupiony potrzebny sprzęt. Pozostała kwestia nazwy zespołu. Potrwało to kilka minut. 23 lutego 2011 roku narodził się zespół metalowy - The Assholes. W przeciągu trzech lat wydali swoje dwie płyty. Pierwsza wprowadziła ich z przytupem na polską scenę muzyki metalowej. Nie mieli sobie równych, bo w Polsce nie było wielkiej konkurencji. Druga płyta, nagrana w języku angielskim uczyniła ich sławnych w Europie. Chłopacy mieli za sobą ponad 100 koncertów w Polsce i 10 za granicą. Grali jako support największych. Zagrali w Londynie przed Asking Alexandrią, w Pradze przed Bring Me The Horizon, we Frankfurcie przed Motorhead, w Berlinie przed Black Veil Brides oraz w Budapeszcie przed Korn. W Wilnie, Tallinie, Lahti, Bratysławie i Debreczynie zagrali jako gwiazda wieczoru. Przejdźmy teraz do czasów bardziej teraźniejszych, bo do lutego 2015 roku. Minęły cztery lata od założenia zespołu. The Assholes stali się sławni na całą Europę, jednak to za mało. Jedynie dwie płyty wydali. Przed nimi miała być płyta, która zawojuje rynek amerykański i dostaną zaproszenie na Vans Warped Tour. Jednak nie mieli oni żadnej weny... 23 lutego na 4-lecie zespołu mieli zagrać swój największy koncert w historii... Co prawda jako support, ale na samym Wembley! Miała to być wielka, trzydniowa impreza nazwana - "Wembley go to Hell!". Kto miał wystąpić? Judas Priest, Kiss, Slipknot, Metallica, AC/DC, Rammstein, Asking Alexandria, Bring Me The Horizon, Black Veil Brides, Bullet for My Valentine oraz Parkway Drive. Czy nie brzmi fantastycznie? Idealnie, aby rozsławić swój zespół i nadchodzącą płytę. Jeden warunek. W trzy tygodnie muszą mieć gotowy nowy kawałek. Udało się. Metalowcy z Polski wystąpili pierwszego dnia festiwalu i zrobili wielkie wrażenie na około 80 000 fanów zgromadzonych na stadionie Wembley. Zaraz po koncercie podpisali kontrakt z nowym wydawcą, który pokrył od razu pokrył koszty zerwania umowy ze starym. Był to wydawca słynny w całych Stanach Zjednoczonych. Marzenia się spełniają, a oni byli bardzo blisko tego, aby stać się najlepszych zespołem metalowym na świecie. To był ich cel. Cztery lata, a oni stali się sławni i bogaci. Ta sielanka nietrwała długo. Nowa płyta okazała się ogromnym sukcesem. Po występie na Wembley dostali takiego kopa, że w miesiąc nagrali 12 piosenek i zdołali wydać nową płytę jeszcze przed końcem maja. W tydzień The Assholes pobili rekord sprzedaży płyt w USA i całej Europie... Assholesmania? Bardzo możliwe. Zespół metalowy w tej chwili był w każdym miejscu w mediach. Nadszedł czas, aby przeprowadzić się do Stanów Zjednoczonych. Długo nie czekali i już na początku czerwca zespół przeniósł się do stanu Utah. Dotychczas był to bardzo dziwny zespół, który nie był do końca akceptowany wśród innych. Dlaczego? Byli zbyt grzeczni, ubierali się zwyczajnie, a także jedynie pili alkohol. Nic więcej...

Vans Warped Tour. Do wytwórni The Assholes przyszedł list sygnowany właśnie takim znakiem. To musiało być zaproszenie. Tak też było. Marzenie zespołu stało się faktem. Ta informacja wywołała niesamowitą euforię. A euforia spowodowała dwudniową imprezę. Bardzo dużo skrzynek piwa oraz... Jeden z lokalnych zespołów przyszedł pogratulować The Assholes. Nie przyszli z pustymi rękoma, bo mieli ze sobą narkotyki. Zadzwonili również po dziewczyny. Co się działo? Chłopaki z Polski nie chcieli być gorsi i weszli w to. Usypywali kreski na ciałach dziewczyn, aby je wciągać, a potem lizać. Następnie każdy z członków zespołu udał się do oddzielnego pokoju ze swoją "wybranką". Było bardzo głośno w całym domu. Bynajmniej były to dźwięki muzyki. Raczej dźwięki stosunku seksualnego, a raczej sześciu na raz stosunków... I tak się zaczęło. Po tej dwudniowej imprezie musieli się ogarnąć, bo mieli wystąpić w słynnym, amerykańskim show. Niestety pierwsze zetknięcie z narkotykami nie wpłynęło korzystanie na Polaków i skompromitowali się w tym programie, mając problem w mówieniu po angielsku. Po występie znowu zrobili imprezę, a goście przynieśli narkotyki. Polubili narkotyki, a w szczególności wokalista, czyli Emka. Nadszedł czas na pierwszy koncert w Stanach Zjednoczonych. Miał to być mały koncert w klubie. Niestety był on fatalny. Przed występem Emka znowu się naćpał i nie był w stanie śpiewać tak, jak wcześniej. Publika ich wygwizdała, a nagrania z koncertu trafiły do internetu. Tym bardziej, że wokalista kilkukrotnie zaczął wyzywać publikę w języku polskim. Następnego dnia zespół dostał ostrzeżenie od swojego wydawcy i menedżera, że taka zabawa źle się skończy. Dali też ultimatum... Jeszcze raz koncert tak się skończy to umowa zostaje rozwiązana z winy zespołu. To zmotywowało Emkę do poprawy, ale tylko na moment. Dwa koncerty wyszły świetnie... No i przyszedł czas na Vans Warped Tour.

Pierwszy koncert świetny... Przyćmili nawet Asking Alexandrię. To był tylko jeden koncert, bo następny koncert to był dramat. Już nie tylko Emka, ale także Juras ledwo weszli na scenę. Wokalista nie był w stanie nawet mówić do mikrofonu. To wszystko przez narkotyki. Ochrona wyprosiła zespół, a wytwórnia rozwiązała kontrakt. Dostawali bardzo mało pieniądze. Tyle, co ze sprzedaży płyt, które już nie były tzw. bestsellerem. Emka i Juras potrzebowali narkotyków. Nie płacili nic za mieszkanie, a także zadłużyli się u handlarzy narkotyków. Reszta zespołu wróciła już do Polski. 26 sierpnia... Po kolejnej zabawie z dziewczynami do domu byłych gwiazd weszli gangsterzy. Przystawili chłopakom pistolety do skroni. Zagrozili, że jeżeli nie spłacą długów to przytrafi im się wypadek. Polacy zaproponowali, żeby wzięli sobie z domu cokolwiek, aby ten długo został spłacony. Tak jak to z gangsterami jest... Wzięli wszystko. Złote płyty, gitary, wszystkie cenne rzeczy. Byli muzycy zostali z niczym. Nadszedł koniec sierpnia... Od kilku dni w ogóle nie zażywali narkotyków. Natomiast postanowili, że wrócą do Polski i tam zaczną wszystko od początku. Sprzedali wszystko, co mieli, czyli tylko dom. Pięć razy taniej. Spłacili kilka należności względem rządu USA, tj. podatki, kupili bilety samolotowe i wrócili do Polski. Tam podzielili się pieniędzmi i kupili malutkie kawalerki. Juras to teraz Jarek Smokowski, który pracuje w firmie komunalnej, za to Emka to Marcin Kowalski będący pomocnikiem hydraulika.

Tak się skończyła wielka kariera polskiego zespołu The Assholes. Mieli swoje pięć minut sławy, ale nie wykorzystali tego jak legendarne zespoły. Wszystko stracili przez własną głupotę. Dali się omamić wielkiego światu muzyki, który oferuj seks, alkohol i narkotyki. To wszystko. Na szczęście udało im się wyjść z tego gówna i teraz są takimi samymi ludźmi jak my... Nikt w Polsce nie pamięta, że był ktoś taki jak The Assholes. W USA wspominają ich muzykę od czasu do czasu na mało popularnych stacjach radiowych. Tak się kończy niebezpieczna zabawa zwana "sławą".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz