sobota, 28 listopada 2015

Moje historie #16 - Depresja

Po tygodniowej przerwie wracam! Dzisiaj czas na bardzo ważną i jednocześnie bardzo smutną historię. Nie będę się rozpisywał odnośnie tej historii. Jedynie zapraszam do czytania, komentowania i udostępniania! Za tydzień okaże się czy już na stałe będę publikował posty co dwa tygodnie, czy może co tydzień. Jeżeli szukasz sposobu, aby popełnić samobójstwo to znalazłem ciekawą stronę. Odwiedź ją! 5 sposobów na samobójstwo




Hubert, lat 19... Zwykle tak się rozpoczynają rozmowy na czacie internetowym. Tym razem było tak samo. Dostałem jasną odpowiedź:

Obcy: Natalia, 15

Myślałem sobie, że to kolejny facet, który chce udawać dziewczynę, aby się podniecić przed komputerem. Myliłem się... Nawet nie wiecie, jak bardzo się pomyliłem...

Zanim przejdziemy do tej dziewczyny... Moi rodzice się rozwodzili. Miałem 12-letnią siostrę o imieniu Amelka. Ja jako dorosła już osoba mogłem spokojnie się wyprowadzić i mieć za sobą to całe piekło. Jednak dla tej jednej, malutkiej istoty postanowiłem, że zostanę. Będę się nią opiekował. Dlaczego? Rodzice toczyli między sobą regularne bitwy. Nawet nie pamiętam, kiedy one się rozpoczęły. Zawsze było w domu źle, ale jak gdzieś wychodziliśmy to staraliśmy się stwarzać pozory najświętszej rodziny. Inni to kupowali. Skąd decyzja o rozwodzie? Pieniądze zaczynały się kończyć. Amelka miała być rozwiązaniem tych problemów... W jaki sposób? Alimenty. Ona była kartą przetargową, o którą biła się 42-letnia kobieta z 46-letnim mężczyzną. Nie wiedzieli oni nic, poza czubkiem własnego nosa. Ja doskonale wyłapałem te zachowanie, a także to, co się działo z Amelką. Byłem pewien, że nie wytrzyma tego. Rodzice kompletnie przestali się mną zajmować. Nawet Amelką. Postanowiłem coś z tym zrobić. Kiedy starsi byli w pracy, ja zrobiłem szybką przeprowadzkę. Melka zamieszkała w jednym pokoju ze mną, i wtedy jej przysiągłem:
- Amelka, niezależnie od tego, co się będzie działo... Masz mnie. Jestem Twoim starszym bratem. Jesteś już duża. Masz 12 lat i wiem, że widzisz, co się dzieje. Trzymajmy się razem, a przebrniemy przez to wszystko. Będzie dobrze! - uśmiech rysował się na naszym ustach, jednak mój uśmiech to była kolejna maska. Tak, dobrze słyszycie... Starałem się wszędzie ubierać maski. W szkole leżał mój największy problem... Nie byłem akceptowany. Jako, że dbałem o swój wygląd, moja sylwetka była raczej krucha, a ponadto w ogóle nie interesowałem się sportem to rówieśnicy nazywali mnie "pedałem". Także spotkałem się z różnymi kawałami na swój temat czy też groźbami. Mój stan nie zaczął się tak nagle w wieku 19-lat... Powinniśmy cofnąć się o 3 lata.

Otóż... To była ostatnia klasa gimnazjum. Chwilę przed moimi 16. urodzinami. Rodzice się kłócili coraz częściej, a wtedy 9-letnia Amelka już zaczynała czuć brak rodziny. Ja nagle zacząłem pić alkohol i palić papierosy. Jednak zdałem sobie sprawę, że to jest za drogie, więc szukałem jakieś alternatywy, aby znosić to, co się dzieje w domu. Myślałem, że cięcie się to jest za dużo. Potem poszedłem do szkoły średniej i tam zaczęły się kolejne problemy, mimo że tamte nie zostały zakończone. Także w grę weszły problemy zdrowotne. Od wielu lat nic nie jem przez cały dzień, jedynie wieczorem kolacja, nic więcej. Wracając do tematu... Nie wytrzymałem i pękłem. Zauważyłem, że żyletka od temperówki jest bardzo ostra. Odkręciłem ją i od tego momentu zacząłem regularnie zostawiać sobie ślady na rękach czy też udach. To były te złe momenty, ale one się powtarzały niemal codziennie. Brałem wtedy żyletkę. Jedno cięcie, drugie i po sprawie. Czułem ulgę, mogłem wyżyć się na sobie. Pewnego dnia zauważyła to Amelka i powiedziała, że chce być taka jak ja i też się ciąć. Nie wytrzymałem, popłakałem się i przytuliłem ją. To milczenie wtedy znaczyło więcej niż jakiekolwiek wypowiedziane słowo. Nastał ten czas, kiedy zacząłem wchodzić na czaty internetowe. Czego szukałem? Chyba osób podobnych do mnie, a może osób, które mają gorzej ode mnie. Nie było nikogo takiego. Mimo że Melkę kochałem najbardziej na świecie to zaplanowałem coś strasznego. Chciałem skończyć ze sobą. Wziąłem sobie dzień wolny od szkoły i napisałem list pożegnalny do mojej kochanej siostrzyczki:

Nie wiem, czy zrozumiesz wszystko, co napiszę. Słuchaj Amelka... Kiedy to czytasz to mnie już nie ma. Czekam na ciebie u góry. Wśród innych osób, które odeszły z tego świata. Nie chcę żebyś mnie źle zrozumiała. Nie przychodź za szybko, bo na razie nie ma tu dla ciebie miejsce. Żyj i olej wszystko, co się dzieje dookoła. Wiedziałem, że jesteś silną dziewczyną, która przejdzie przez to wszystko. O wiele lepiej ode mnie sobie radzisz. Chciałbym żebyś mi coś obiecała. Żyj! Wiem, co cię może czekać, ale żyj... Dla mnie! Będę się tobą opiekował, nawet bardziej niż to dotychczas miało miejsce. Zawsze będę przy tobie. Masz 12 lat i całe życie przed tobą. Ja wiele więcej nie mógłbym zrobić. Skończyłem moje życie, bo nie nadaję się, aby tutaj żyć. Jestem za słaby. Moje cięcia już nie przynosiły ulgi. Czułem coraz większą potrzebę śmierci. Na pewno sprawiłem ci ból, ale proszę... Wybacz mi. Postąpiłem bardzo samolubnie, ale już nie znosiłem tego. Patrząc na szczęście innych płakałem, patrząc na twoją krzywdę, też płakałem. To było za dużo. Teraz już mnie nie ma Melka. Teraz się wszystko zmieni. Wszystko, oprócz ciebie. Bądź nadal sobą. Nie tnij się. Pamiętam jak powiedziałaś mi, że chcesz być taka jak ja i chcesz robić to, co ja. Bądź silna! Ja skończyłem swoje życie, teraz ty zajmij się swoim. Nie myśl o mnie. Ja będę zawsze przy tobie. Będę cię chronił.

Taki właśnie list napisałem do Amelki. Miałem w myślach trzy wyjścia. Pierwsze to bardzo mocne cięcie w nadgarstku. Drugim były leki. A trzecie to odejście. Po prostu zniknięcie. Nie powiedziałbym nikomu, gdzie idę. Po prostu zniknąłbym... Miałem całą noc, aby podjąć tą decyzję. Zdarzyło się coś dziwnego... Wszedłem na czat i to miało miejsce...

Ja: Hubert, 19
Obcy: Natalia, 15
Ja: Miło mi. Co tam? Jak tam?
Obcy: A wszystko okej. A co tam u Ciebie? :)
Ja: Jest tak sobie, ale jakoś leci byle do przodu.
Obcy: No to dobrze :) Czym się interesujesz?
Ja: Hm... To tak
Ja: Sport(głównie piłka nożna), muzyka, filmy, książki i takie tam... A ty?
Obcy: Ja też lubię muzykę, dobre książki i filmy. Nie przepadam za sportem. Również fascynuję się kulturą japońską, uwielbiam rysować, a także pisać ;)
Ja: Nie napisałem o tym, ale ja także lubię pisać różne opowiadania oraz tego typu rzeczy. Tak samo bardzo interesuję Japonią ;)
Ja: Tnę się...
Obcy: Co takiego?
Ja: Tnę się... Nie wiem, co się stało, ale wywołałaś we mnie jakieś takie dziwne uczucie, że musiałem Ci to powiedzieć. Wiem. Mam 19 lat i jestem żałosny. Nie radzę sobie ze swoimi problemami. Powinienem być silny, a tak naprawdę jestem tak słaby...
Obcy: To dziwne... Bo ja też się tnę... Powiedz mi coś o sobie, dlaczego?
Ja: Mam problemy. Nie wiem nawet od czego zacząć... Może od tego, że mam młodszą siostrę. Nasi rodzice prowadzą ze sobą wojnę. Rozchodzi się o alimenty. Ona jest jak rzecz... Chcą mieć prawo do opieki tylko i wyłącznie z powodu pieniędzy, a nie interesują się nią w ogóle. Ponadto w szkole mam spore problemy. Wyzywają mnie od pedałów tylko dlatego, że dobrze się ubieram, nie lubię sportu oraz jestem bardzo chudy. Ostatnio również moja przyjaciółka... Tak jakby się oddaliła. Byliśmy tak blisko, ale nagle zamilkła bez żadnego powodu. Do tego wszystkiego dochodzą problemy zdrowotne... :'((
Obcy: Ja jestem. Jesteśmy w podobnej sytuacji. Codziennie ubieram nową maskę do szkoły. Staram się w niej uśmiechać. Odgrywam rolę radosnej dziewczyny, aby zacząć płakać jak tylko przekroczę dom mojej świątyni, czyli domu. Niemal zabiłam mojego brata. Rozmawiałam z nim o moich odczuciach, myślach samobójczych i on wyskoczył przez okno. Co go uratowało? Trawa i to, że nie było zbyt wysoko. Od tego momentu zmienił się i cały czas mnie obwinia...
Ja: Przykro mi. Zastanawia mnie jedno. Dlaczego my sobie takie rzeczy mówimy? Pewnie nie każdemu tak od razu się zwierzasz ze swoich problemów. Tak samo jak ja :/
Obcy: Ja wiem o co może chodzić... Czerwona nić przeznaczenia. Jesteśmy nią połączeni...
Ja: Coś o tym słyszałem, ale nie do końca wiem o co z nią chodzi :/
Obcy: Kiedyś do tego wrócimy. Chciałbyś jeszcze kiedyś popisać? :(
Ja: Jasne! Masz fejsa?
Obcy: Mam. Tylko jest jeden mały problem... Nie mam 15 lat. Mam 13 lat :(
Ja: Wiek to tylko liczba, nie ma znaczenia :)
Obcy: Nie każdy tak do tego podchodzi, ale cieszę się. Podaj mi swoje imię i nazwisko to cię zaproszę.


Ja to zrobiłem. Podałem swoje imię i nazwisko. Co ciekawe... Poradziła mi jeszcze, abym porozmawiał z siostrą. Poszedłem spać kompletnie zapominając o tym, co miałem zrobić. Chciałem bliżej poznać tą 13-latkę. Tak, dość znacząca różnica wieku, ale poczułem, że jesteśmy tak samo rozbici. Następnego dnia zobaczyłem zaproszenie do znajomych. Jednak nie było ono od Natalii tylko od Alicji. Wydało mi się podejrzane. Po szkole zasiadłem do laptopa i zaczęliśmy pisać:
Ona: Jak Ci minął dzień?
Ja: Dziwnie, a zarazem dobrze... A Tobie?
Ona: Jakoś żyję. Rozmawiałeś z siostrą?
Ja: Tak, jeszcze nie mogę opanować łez.
Ona: Co powiedziała?
Ja: Powiedziała mi, że chce być tak jak ja... Z moimi problemami... Chce się ciąć
Ona: Niech tego nie robi
Ja: To samo jej powiedziałem. Ona odparła, że w takim wypadku ja też nie mam już tego robić...
Ona: jak się zacznie trudno skończyć, to jest uzależnienie. słyszałeś o samobójstwie psychicznym?
Ja: Tak, zgadzam się. Przyznała mi, że nie zawsze była ze mną w 100% szczera i bardzo odczuwa to, co się z nią dzieje. Co rodzice wyprawiają, jednak wie, że ja jej poświęcam dużo uwagi i nie może mnie zawieść... W tym momencie wymiękłem. Rozpłakałem się i chyba przez 10 minut siedzieliśmy przytuleni. nie słyszałem o czymś takim...
Ona: zaraz mój brat wróci do domu i znowu będę się czuła jak obcy
Ja: chcę ci zagwarantować, że tutaj możesz czuć się jak u siebie
Ona: dzięki, ale teraz mam jeszcze wyrzuty sumienia w stosunku do ciebie. bo właściwie tu poznałeś moje prawdziwe imię\
Ja: nie szkodzi... nie miej wyrzutów sumienia. ja to rozumiem. często przybieramy inne imię, aby jak najbardziej chronić naszą prywatność
Ona: chciałabym czasem żeby tak dało się w prawdziwym życiu. żeby można było na chwilę stać się kimś innym
Ja: tak, ja też o tym marzę... Żeby choć przez chwilę poczuć się kimś innym, mieć inne zmartwienia
Ona: czasem gdy jestem w szkole wydaje mi się, że dla klasy jestem kimś innym. uważają że jestem po prostu zawsze uśmiechniętą, pomocną, utalentowana dziewczyną. nawet czasem jestem dla nich kimś kto potrafi zawsze pomóc. tylko że tak nie jest. też masz czasem wrażenie że cie idealizują?
Ja: nie, mnie nikt nie idealizuje... dziewczyny często są poddawane przez innych takim "operacjom" . Ja w szkole jestem skończony i chcę, żeby się jak najszybciej skończyła...
Ona: czasem wolałabym być na twoim miejscu, a nie być uważana za kogoś kim nie jestem i nie umiem dobrze być
Ja: czy chciałabyś być nazywana pedałem? czy chciałabyś być poniżana? czy chciałabyś być zastraszana? czy chciałabyś być pośmiewiskiem?
Ona: byłam kiedyś, więc odpowiem szczerze tak. bo nie musiałabym udawać i nie musiałabym się starać nie zawieść nikogo. czy jakbyś mógł zamieniłbyś się ze mną miejscem?
Ja: nie... nie chciałbym, abyś znowu musiała znosić to, co ja znoszę... Chyba, że ty byś bardzo chciała... I byś mnie na tyle przekonała
Ona: chodzi mi o to, czy gdybyś nie przejmował się mną zamieniłbyś się? wolałbyś być żyć tak jak ja żyję teraz?
Ja: nie potrafię na to pytanie odpowiedzieć jednoznacznie, wybacz... Możliwe, że tak, bo jestem dość dobry w udawaniu, ale bardzo trudno żyć jest ciągle w takiej "obsesji doskonałości"
Ona: obsesji doskonałości... ciekawie to nazwałeś, a ty też masz czasem takie prześwity pamięciowe, których prawdy nie jesteś pewien?
Ja: Dzisiaj tak miałem... Ale to trochę inny rodzaj, nie miałem pewności czy nasza wczorajsza rozmowa miała naprawdę miejsce
Ona: też chwile się zastanawiałam, ale doszłam do tego że to prawda bo spóźniłam się do szkoły- nie wyspałam się
Ja: przepraszam cię bardzo, że przeze mnie się nie wyspałaś :( Ja codziennie chodzę tak spać, nawet później, więc jestem przyzwyczajony :(
Ona: dzięki temu tata mnie zawiózł do szkoły, a mój brat został wyrzucony z łazienki. więc miałam takie drobne szczęście poranne. to co się wydarzyło w nocy można by nazwać piękna chwilą dla nas. taką jakby szansą
Ja: Świetnie to nazwałaś...
Ona: wiesz. ja mam coś takiego dziwnego, że w opowiadaniach które pisze często przewiduję przyszłość. Brzmi to dość niewiarygodnie, ale tak jest
Ja: brzmi to tak dla osób, które  nie wierzą w takie rzeczy... Ja akurat wierzę trochę w takie przepowiednie i różne rzeczy paranormalne...
Ona: ja nie mam wyjścia i muszę wierzyć... po tym jak przewidziałam uczniów z mojej klasy opowiadaniem które napisałam... wole nie wiedzieć co jeszcze przewidzę
Ja: rozumiem... to jest trochę jak kolejne przekleństwo w twoim życiu, bo nikt nie chce znać przyszłości
Ona: jak byłam mała zawsze chciałam umieć przewidywać przyszłość. taka jakby ironia, chciałam ale już nie chcę
Ja: Zauważyłem, że życie to jedna, wielka ironia... Kiedy czegoś bardzo chcesz to nie dostajesz... Kiedy już tego nie chcesz to dopiero wtedy dostajesz... W sytuacji, kiedy przejrzysz na oczy, że to, co chciałeś to jest coś złego, coś co cię rozwali...
Ona: masz coś takiego co bardzo chciałeś ale już nie chcesz?
Ja: tak... zawsze bardzo chciałem się zakochać, bo długo nie potrafiłem wzbudzić w sobie takiego uczucia... Teraz kiedy jestem zakochany to wolałbym, aby to nigdy się nie stało...
Ona: też zawsze chciałam się zakochać, zakochałam się na obozie w tydzień, potem chłopak okazał się "zajęty"... miłość to czasem nie takie piękne uczucie
Ja: miłość to kolejna rzecz, która mnie niszczy
Ona: ja się zakochałam teraz znowu i robię sobie ciągle nadzieję, że on mnie zauważa. może spróbuj się odkochać, obrzydź sobie tę osobę
Ja: od kilku dni staram sobie obrzydzić, ale brak mi argumentów, ona jest krystaliczna.... nie mam nic, aby ją choć trochę "ubrudzić"
Ona: to trudna sytuacja... rozmawiałeś kiedyś z nią? może przynajmniej spróbuj, przełam się. Żyje się tylko raz...
Ja: Nie.... Nigdy nawet nie zamieniłem z nią zdania :/
Ona: a ona jakoś na ciebie zwróciła uwagę?
Ja: nie.... nawet otwierałem przed nią drzwi, przepuszczałem itp. A potem napisałem na fejsie to odpisała, że mnie w ogóle nie kojarzy...
Ona: masakra...wiem że to powiem dość brutalnie, ale nie masz raczej u niej szans...
Ja: ta... niestety zdaję sobie z tego sprawę, ale wiesz jak ciężko jest zrezygnować z kogoś takiego...
Ona: wiem, za pierwszym razem tak miałam. teraz jest więcej nadziej.może będziesz miał podobnie?
Ona: czy to co przeżywamy można nazwać długoterminowa depresją nie leczoną?
Ja: Szczerze to nie wiem, jak to nazwać... Może twoje określenie jest słuszne. Może to jest jakiś test... Może to wszystko to jakiś sen...
Ona: może gdy zapadamy w sen budzimy się w innym świecie, który jest naszym prawdziwym domem...
Ja: To byłoby takie świetne w tym beznadziejnym życiu...
Ona: to było by to upragnione szczęście
Ja: Tak, zdecydowanie... Tam jesteśmy prawdziwymi sobą, a tutaj jesteśmy za jakąś karę, coś złego zrobiliśmy, a teraz musimy za to płacić
Ona: do jutra
Ja: już lecisz?

To była najdziwniejsza rozmowa w moim życiu i zakończyła się w najdziwniejszy sposób. Po prostu napisała "do jutra" i zniknęła. Co ja mam dalej robić? Nie wiedziałem... Poczekałem do jutra

Następnego dnia

Ona: Cześć
Ja: cześć
Ona: Planujesz coś na weekend?
Ja: sam nie wiem. A ty?
Ona: Właściwie sobota jest zajęta bez mojej zgody. Tak to raczej będę pisać i uczyć się
Ja: Ja odłożyłem trochę pieniążków, więc może albo w sobotę, albo w niedzielę pojadę do Gdańska z Melcią, tak sobie, trochę oderwać się... A co zajęło ci sobotę?
Ona: Urodziny. W sumie to połączone moje brata i taty, bo wcześniej nie było kiedy
Ja: a rozumiem
Ona: Mogę cię zapytać o coś?
Ja: pytaj, o co chcesz
Ona: Jak zacząłeś się ciąć?
Ja: Otóż... To była ostatnia klasa gimnazjum... Jakoś chwilę przed moimi 16 urodzinami. Rodzice się kłócili coraz częściej, a wtedy 9-letnia Amelka już zaczynała czuć brak rodziny... Ja nagle zacząłem pić alkohol i palić papierosy. Jednak zdałem sobie sprawę, że to jest za drogie, więc szukałem jakieś alternatywy, aby znosić to, co się w domu dzieje... Jednak myślałem, że cięcie się to jest za dużo. Potem poszedłem do szkoły średniej i tam zaczęli mnie wyzywać, zaczęły się moje problemy ze zdrowiem... Nie wytrzymałem i pękłem...
Ona: Miałeś trudne życie
Ja: Miałem, ale chyba trochę się uodporniłem na swoją krzywdę... Teraz głównie zależy mi na szczęściu siostry. Mam szczęście, że ją mam. Gdyby jej nie było, już bym nie żył.
Ona: gdyby mój brat nie żył, może by moje życie inaczej wyglądało
Ja: okrutne, ale pewnie bardzo prawdziwe... Ale takie gdybanie, nie warto chyba
Ona: może, ale gdyby nie ty tamta noc inaczej by się dla mnie skończyła
Ja: jak?
Ona: znowu bym zrobiła coś głupiego, potem bym tego żałowała i znowu bym winiła o wszystko siebie. co by się skończyło mocnym cięciem
Ja: cieszę się, że choć tyle zrobiłem niczym konkretnym. Chociaż jednej osobie w pewnym sensie pomogłem... Oprócz tego, że się przeze mnie nie wyspałaś
Ona: tym się nie przejmuj
Ja: no dobra, jak tak mówisz, to nie będę... Zdajesz sobie sprawę, że pewnego dnia zniknę?
Ona: tak, ten moment będzie pewnie dla mnie trudny, ale od czego jest udawanie, że wszystko jest ok
Ja: proszę tylko o jedno... Nie przywiązuj się do mnie
Ona: dlatego na początku nie mówiłam ci prawdziwego imienia i wieku, nie nalegałam na dalszy kontakt, bo wiedziałam jak to się skończ.
Ja: czy już się przywiązałaś?
Ona: można tak powiedzieć, może krótko piszemy, ale nie wiem dlaczego stałeś się dla mnie kimś ważnym, ale nie przejmuj się tym.
Ja: wiesz, że ja się też przywiązałem... Sam do tego nawołuję, żeby do mnie się nie przywiązywać, ale sam to robię... Często o tobie myślę w ciągu dnia, itp. Postaram się nie zranić Ciebie moim zniknięciem, a zapowiem to, co nieuniknione...
Ona: wiesz co jest w tym momencie najgorsze, że nie mogę nawet płakać
Ja: czemu chcesz w tym momencie płakać?
Ona: nie wiem, nigdy nie wiedziałam czemu płaczę. może dlatego, że obawiam się nieuniknionego rozstania, bo tylko z tobą jestem 100 % szczera... może zmieńmy temat...
Ja: Jeżeli mam być szczery to dawno nie miałem tak kiepskiego dnia
Ona: Coś się wydarzyło, czy coś?
Ja: Nic się właśnie nie wydarzyło takiego, co mogło by spowodować moje osłabienie... Jeżeli mam być szczery to coś czuję... Czuję, że jestem na coś chory... Pewnie sobie coś ubzdurałem, ale tak jakoś... to się zrobiło wszystkie jeszcze gorsze, jeszcze dziwniejsze, jeszcze bardziej irytujące
Ona: może dlatego, że piszemy razem
Ja: Nie, to o coś innego chodzi... Rozmowa z Tobą jest jedyną pozytywną rzeczą, która ostatnio mi się przytrafiła
Ona: może to już za długo wszystko trwa
Ja: co masz na myśli?
Ona: za długo jesteśmy w tym stanie
Ja: Może tak... może nie... Jeżeli mam być szczery to moja przyjaciółka mnie zniszczyła całkowicie...........
Ona: powiesz co się stało?
Ja: ona była dla mnie najważniejszą osobą, zaraz po Amelce... Jednak od zeszłego weekendu coś się zepsuł... Nie mam pojęcia, co się stało... Czuję się sprowadzony do roli rzeczy przez tak bliską mi osobę... Wybacz za to...
Ona: chciałabym ci pomóc, ale sama nie wiem jak. zawsze umiałam rozwiązywać takie problemy...może po prostu się zapytaj czy coś się stało. To wygląda jakby chciała ci przekazać - nie pisz do mnie jestem zajęta, ale pewnie źle to interpretuję...
Ja: Ja tego nie napisałem, abyś mi pomogła, po prostu chciałem o tym komuś powiedzieć. Chciałbym jeszcze być szczęśliwy. Chciałbym widzieć Ciebie szczęśliwą, i moją przyjaciółkę szczęśliwą i moją siostrę... Nawet rodziców... Wszystkich.
Ona: to by było piękne
Ja: chyba zbyt piękne
Ona: ale możliwe
Ja: wątpię
Ona: kiedyś może zasłużymy
Ja: w innym wcieleniu, taka prawda...
Ona: w innym wcieleniu chciałabym być wilkiem, by nie być sama.
Ja: A ja chciałbym być sam... Zawsze
Ona: czemu?
Ja: Chyba taka moja natura... Nie potrafiłbym dać drugiej osobie szczęście, więc po co miałbym dawać smutek?
Ona: czasem warto dzielić się smutkiem, ale rozumiem cię
Ja: A ja nie chcę dzielić się smutkiem,a  mimo to robię to z Tobą i jest mi z tego powodu tak głupio
Ona: czujesz się słaby bo prosisz o pomoc obcego?
Ja: czuję się żałośnie, że wysłuchujesz tych moich problemów, że widzisz jaki jestem słaby, że sobie nie radzę...
Ona: ja je wysłuchuję z chęcią, sama czuję się słaba
Ja: powinienem być mocnym... Powinienem tutaj być jak Twój wspornik... Osoba, która jest silna i Cię wspiera, a nie osoba, która na Twoje problemy odpowiada swoimi, to jest takie słabe...
Ona: czemu uważasz że ty powinieneś być wspornikiem? oboje jesteśmy w podobnym stanie, nie jesteśmy w stanie kogoś dobrze wesprzeć...
Ja: Mam 19 lat, jestem chłopakiem... To są dwa silne argumenty
Ona: a ja mam to w dupie, wiesz ile razy brat przede mną płakał, ile razy to ja po horrorze musiałam z nim iść ciemnym korytarzem u babci?
Ja: Nie wiem ile... Pewnie dużo, sam nie wiem, co mam o sobie myśleć
Ona: po prostu znajdź w sobie to co dobre
Ja: już szukałem, nie ma we mnie nic dobrego...
Ona: jesteś dobrym bratem, mam akurat takie wrażenie. potrafisz wysłuchać
Ja: To są słowa mojej przyjaciółki, może macie racje
Ona: bo to prawda, wiem trudno w sobie znaleźć dobre cechy. chyba, że jest się zadufanym w sobie gnojkiem, wręcz hipokrytą. znam takich, czasem można im pozazdrościć
Ja: zazdroszczę im tylko tego, że są szczęśliwi z tym, jakimi są
Ona: masz tak że brakuje ci bliskości płci przeciwnej?
Ja: może nie tyle, co bliskości płci przeciwnej, ale po prostu brakuje mi osoby, którą bym kochał i to uczucie byłoby odwzajemnione...
Ona: mi ostatnio brakuje towarzystwa chłopaka, do którego mogłabym się przytulić i wszytko powiedzieć tak jak tobie, wypłakać się
Ja: rozumiem... Taki super przyjaciel oscylujący z mianem chłopaka. Ciężko jest o takiego przyjaciela, a z chłopakiem bywa różnie
Ona: miałam kiedyś kolegę, który mnie wspierał w trudnych chwilach w nauczaniu początkowym, ale potem poszedł do innej klasy i dopiero teraz w gimnazjum jesteśmy znowu w jednej klasie ale nie wróciliśmy do przyjaźni
Ja: no tak... ciężkie czasy dla relacji damsko-męskich
Ona: te nasze rozmowy są lepsze od spotkań z psychologiem
Ja: spotkania terapeutyczne Alicja-Hubert
Ona: muszę iść
Ja: Jasne, ja też bym musiał się zbierać. Chcę jutro zrobić niespodziankę Julce i zabrać ją do Gdańska... Jutro albo w niedzielę, więc wypadałoby się wyspać

Minął kolejny dzień z Alicją. Ta osoba mnie... Fascynuje? To chyba odpowiednie słowa. Pojechałem z Amelką do Gdańska. Jednak jak wróciłem to zaraz zasiadłem do komputera.

Ona: Hej, wyszliście dzisiaj?
Ja: Tak, pojechaliśmy do Gdańska. A jak u Ciebie?
Ona: powiem, że urodziny wyszły spoko, ale miałam momenty bliskie płaczu
Ja: jakie to były momenty?
Ona: koleżanka powiedziała, ze nie przyjdzie. rodzice ciągle się czepiali w czasie przygotowań, takie błahostki, a tobie miło minęło wyjście do gdańska?
Ja: rozumiem, takie błahostki niby, a potrafią całkowicie rozwalić człowieka... Wiesz, że nawet poszedłem z nią na mecz, mimo że nie lubimy piłki nożnej? Fajnie było... Pierwszy raz od dawna czułem się fajnie
Ona: tez nie przepadam za piłką nożną... moja mama zrobiła dla mnie ciasto tęczowe, a tęcza symbolizuje nadzieję i mimo tego, że ona o tym nie wie to dziwnie się czułam
Ja: A wiesz, że ja dzisiaj widziałem tęczę?
Ona: nadzieja
Ja: Znowu takie coś, co sprawiło, że to wszystko wygląda jakbyśmy faktycznie byli połączeni(o czym wcześniej wspominałaś)... Mimo wszystko, dobrze że ta sobota jakoś nam nie najgorzej minęła
Ona: może nasze nici są połączone... chociaż raczej nie
Ja: mam takie wrażenie, że są...
Ona: może nawijanie nitki pomogło...
Ja: moje życie od trzech dni jest dziwne...
Ona: dziwne w pozytywny czy negatywny sposób?
Ja: pozytywny
Ona: co byś zrobił gdybyśmy się spotkali?
Ja: Nie mam pojęcia... Pewnie zacząłbym płakać i cię przytulił, czy coś w tym rodzaju
Ona: dziwne, ja identycznie bym się zachowała...
Ja: w naszej sytuacji to chyba byłaby naturalna reakcja
Ona: raczej trudno by było nam się spotkać
Ja: raczej tak, ale nie wykluczone, że to kiedyś nastąpi... Może nasze nić zrobi się taka krótka, że będziemy non stop się widzieć?
Ona: to by było chyba za piękne
Ja: ale nie niemożliwe
Ona: mogłabym na studia przyjechać
Ja: ale to daleka przyszłość...
Ona: wiem, prawie na pierwszym miejscu uczelni w gdańsku wyświetliła mi się biologia
a właśnie chciałam iść na coś w tym stylu, a ty na jakie studia byś poszedł jeśli się wybierasz?
Ja: najdziwniejsze jest to, że biologia
Ona: co? nie wierze. czy to jest właśnie to szczęście którego szukamy?
Ja: Czy to się dzieje naprawdę? Czy ty naprawdę istniejesz?
Ona: powiedz mi że nie śpię, proszę
Ja: Nie śpisz... Jeżeli to czytasz to znaczy, że nie śpisz
Ona: może jednak się spotkamy... miałabym wtedy 19 lat a ty miałbyś wtedy 25, ciekawe czy byśmy się poznali
Ja: myślę, że byśmy się od razu poznali... Ja dużo się już nie zmienię, jeżeli nic mi się nie stanie. Jednak nawet jak się fizycznie nie poznamy to pod innym względem od razu się rozpoznamy...
Ona: ale nie wiadomo czy ty byś gdzieś nie wyjechał, ale jeśli faktycznie nas łączy nić- wtedy też się spotkamy, ja nie wiem czy udałoby mi się tam dojechać, nie umiem sobie wyobrazić mnie gdy będę dorosła i obawiam się, że zmienię zdanie
Ja: nie zdziwię się, ale pamiętaj, że masz jeszcze dużo czasu. Nie myśl teraz o tym.... Teraz masz przed sobą całe gimnazjum, a potem szkołę średnią i na tym się skup
Ona: za dużo nas łączy
Ja: tak... zbyt swobodnie się przy Tobie czuję
Ona: za dużo ci o sobie powiedziałam bez wahania
Ja: Mam to samo... Myślałem, że jestem naiwny, ale myliłem się, to jest jakaś siła wyższa
Ona: bóg jednak jest z nami
Ja: ta... Może to Bóg...
Ona: trudno mi w to uwierzyć, bo w tylu chwilach go nie była, w których powinien być według lekcji religii
Ja: Jeżeli Bóg istnieje to faktycznie... Nie potrafimy go zrozumieć... Gdzie jest Bóg, kiedy moja Melka tak cierpi? Aż nieraz Go nazywam bardzo brzydko, że potem mi wstyd
Ona: nie było go gdy mój brat chciał się zabić, nie było go gdy zaczęłam się ciąć...
Ja: Czy my w ogóle coś Boga obchodzimy?
Ona: na chwile miał dzień dobroci dla pokrzywdzonych...
Ja: jeżeli dzisiaj był ten dzień dobroci to wykorzystajmy go, zapamiętajmy, cokolwiek
Ona: zapamiętam ten dzień na długo, możemy nie doczekać się takiego drugiego dnia
Ja: tak, może nastąpić nieuniknione
Ona: nieuniknionych rzeczy nie da się uniknąć...
Ja: niestety tak... Kilka nieuniknionych rzeczy między nami się wydarzyło
Ona: takich jak przywiązanie się
Ja: tak, przywiązanie się, polubienie się itd. a niestety nieuniknione kiedyś nadejdzie... nieuniknionym jest to, że to ja zadam ci więcej cięć...
Ona: parę cięć więcej mi nie zaszkodzi
Ja: tylko obawiam się jednego... Że mnie trochę bardziej niż polubiłaś, wiesz o czym mówię...
Ona: tym się nie przejmuj
Ja: chciałbym wiedzieć, jeżeli tak jest
Ona: powiedz mi czemu chcę ci mówić prawdę
Ja: nie wiem... po prostu bądź zawsze ze mną szczera
Ona: może i jest to lekkie zauroczenie...ale wiem że to do niczego nie dojdzie, więc po prostu to stłumię
Ja: wiesz co? nie tłum tego... zanim nastąpi nieuniknione raczej te zauroczenie minie. Nie ma nic gorszego od tłumienia swoich uczuć
Ona: to popełniłam wiele takich błędów, jestem do tego przyzwyczajona. tłumiłam strach, smutek, nienawiść
Ja: skończ to tłumić, niech to wszystko się z ciebie wyleje... strach, smutek, nienawiść, miłość... Postaraj się
Ona: po co? by zaznać więcej bólu?
Ja: a może radości?
Ona: nie liczę na to, te wszystkie emocje źle mi się kojarzą
Ja: o czym ja w ogóle pieprzę... przepraszam cię
Ona: za co? za to że chcesz bym przestała być pustą skorupą bez emocji?
Ja: przepraszam za wszystko, za siebie, za to wszystko, przepraszam za to gówno, w które Ciebie wpuściłem... To moja wina, że się zauroczyłaś... Sprawię Ci tylko ból....
Ona: masz się nie przejmować, w to gówno sama weszłam. sama się zauroczyłam, sama cię namawiałam do otwarcia się, sama tez zaczęłam się ciąć i okaleczać psychicznie. do bólu za bardzo się przyzwyczaiłam by go odczuwać
Ja: powiem teraz coś głupiego... szkoda, że nie jesteś starsza
Ona: nie powiedziałeś nic głupiego, wiesz ile bym dała żeby być parę lat starsza w niektórych chwilach... czy mam rozumieć przez tamto zdanie, że...ty też czujesz coś do mnie?
Ja: tak
Ona: czemu to się stało...znamy się niecałe trzy dni, a zachowujemy się jakbyśmy znali się lata
Ja: jesteśmy identyczni, dlatego
Ona: tego wszystkiego nie da się odwrócić i to jest najgorsze
Ja: mimo wszystko, ja bym chyba nie chciał odwracać
Ona: w sumie masz racje, nie wiem w jakim byśmy byli stanie dzisiaj gdybyśmy się nie spotkali...
Ja: ja wiem... Zdradzić Ci coś? Zrobiłbym coś najgorszego na świecie... Miałem przygotowany list pożegnalny dla Amelci
Ona: nie napisałeś, żyjesz...
Ja: napisałem... I mam go, ale nie ujrzy on światła dziennego
Ona: już widziałam jeden list pożegnalny i nie życzę tego nikomu
Ja: twojego brata?
Ona: tak, przyszłam dopiero ze szkoły. nie było moich rodziców. czytałam go z policją
Ja: Ja pierniczę.... Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że była tamta noc...
Ona: wiesz, teraz też się cieszę, że oszczędziłam tego komuś, że uczyniłam kogoś przynajmniej chwilami szczęśliwego
Ja: ocaliłaś co najmniej dwa istnienia
Ona: płaczę
Ja: Ja ryczę
Ona: mojego brata nic nie uratowało oprócz trawy pod blokiem...
Ja: Jak to się nazywa, kiedy ryczysz, a po chwili wylewasz jeszcze więcej łez?
Ona: nie wiem, potop? ja nie potrafię płakać, mój płacz to raczej jedna łza, a reszta jest we mnie
chciałabym umieć tak jak ty otwarcie płakać
Ja: Ja się wstydzę mojego płaczu... Mam wrażenie, że jestem wtedy taki żałosny... Nawet na lekcji zdarza mi się płakać, serio
Ona: ja bym nie umiała, umiałam w 2 klasie. za długo ćwiczyłam nie płakanie... muszę iść
Ja: jasne, dobranoc, dziękuję
Ona: dobranoc, też ci dziękuję za to że jesteś

Czy to miłość? Co ja poczułem? Jakim ja jestem debilem... Chcę to skończyć, ale nie chcę, aby Amelka i Alicja zostały same. Kiedyś usłyszałem, że najgorszym dla faceta jest oddanie się kobiecie. A co dopiero dwóm, jak w moim przypadku. A może po prostu zapomnieć o tym wszystkim i skończyć z sobą? Nie wiem... Czas na kolejny dzień! 1 listopada...

Ona: cześć
Ja: Hej
Ona: coś ciekawego u ciebie?
Ja: nie, kompletnie nic ciekawego poza nowymi cięciami... a może u Ciebie?
Ona: podobnie, każdy dzień jest praktycznie taki sam
Ja: Poza wczorajszym... Wczorajszy to był wyjątek...
Ona: wyjście z siostrą, a u mnie urodziny
Ja: tak... nie chcę, aby jutrzejszy dzień nastał...
Ona: czemu?
Ja: Ciężki dzień w szkole, jeżeli chodzi o naukę. No i jeszcze... Jeden gościu powiedział mi coś niemiłego... Że mi coś zrobi na następnym w-fie... A jutro właśnie jest w-f
Ona: też mam jutro wf i jakoś się nie palę. gdybym mogła chciałabym ci jakoś pomóc...
Ja: możesz mi pomóc tylko w jeden sposób, słownie... Powiedz, że sobie poradzę, może to się spełni
Ona: poradzisz sobie, wierze w to
Ja: dziękuję
Ona: przynajmniej tak mogę ci pomóc, mam nadzieję że będzie dobrze
Ja: też mam taką nadzieję... tylko to mi zostało
Ona: co masz jeszcze jutro?
Ja: Jutro mam pełno lekcji. Z niemieckiego pani pyta, z zawodowego przedmiotu jest sprawdzian, nie zrobiłem dodatkowych zadań z angielskiego, nie zrobiłem zadań z matmy
Ona: u mnie pani na rosyjskim pyta i sprawdzian z biologii, więc też mam dość ciekawie. a czemu zadań nie robisz? sorry że pytam
Ja: Możesz pytać o wszystko.... Naprawdę, nie przepraszaj. Po prostu mam takie chęci, że najchętniej bym leżał i nic nie robił
Ona: ja bym mogła spać całymi dniami
Ja: ja spać może nie, ale po prostu leżeć i gapić się w sufit
Ona: moja mama podejrzewa, że mam anemię
Ja: a nie bierze pod uwagę depresji?
Ona: nie
Ja: Szkoda, że nikt poza nami wzajemnie tego nie widzi
Ona: sama ma anemie więc jej się nie dziwię. ale "miło" by było gdyby to zauważyła. ona nie widzi tylu rzeczy
Ja: Ślepa jak niemal wszyscy dookoła nas. Szkoda, że nawet rodzice w Twoim wypadku są ślepi
Ona: czytałam dzisiaj o depresji, jest o depresji dorosłych, małych dzieci, a o depresji młodzieży jedna strona tylko pisze
Ja: a powinno być najwięcej, bo to największy problem
Ona: podobno baaardzo rzadko się zdarza i trudno stwierdzić
Ja: gówno prawda
Ona: czy wszyscy ludzie są ślepi, głusi? oni chyba myślą że sami im w twarz powiemy - mam depresję, tnę się i chcę się zabić. pomóż mi!
Ja: Nawet jak powiesz rodzicom coś takiego w twarz to pomyślą, że to żart. Nie zdają sobie sprawy, że to może dotyczyć ich własnych dzieci
Ona: powiedzą- a lekarz to stwierdził? czy te twoje głupie testy internetowe, a może sama sobie to wymyśliłaś. nawet jeśli mój brat ma depresję...
Ja: to jest wszystko jest chore
Ona: mogłam podbierać bratu tabletki... może by pomogło...nawet psycholog tego nie widzi...czy ja tak dobrze udaję... w sumie moi rodzice uważają, ze te spotkania są dla mojego brata...one mnie nie dotyczą
Ja: nikt nawet nie pomyślał o jakimkolwiek spotkaniu psychologa ze mną
Ona: to nie pomaga... ja jeszcze gorzej się po nich czuję, bo słyszę jak mój brat na wszystkich wyzywa, mówi jakie miałby wymagania ode mnie..
Ja: To musi być bardzo ciężkie
Ona: gdy widzę jak moja mama płacze, a ja nie mogę uronić łzy... gdy się poznaliśmy byłam po spotkaniu
Ja: wybacz, że jestem dzisiaj taki mało rozmowny... ja po prostu chciałbym usiąść i poczytać/posłuchać jak mówisz... Dzisiaj mam taki dzień, że tylko słucham... Niemal cały dzień milczałem
Ona: mi wszyscy mówią, że za dużo mówię... po prostu czasem chcę by ktoś mnie wysłuchał. tego cichego krzyku
Ja: mi wręcz przeciwnie, że za mało mówię... Za to moja przyjaciółka mówiła mi zawsze, że jestem najlepszym słuchaczem na świecie. Zawsze z uwagą wysłucham i wesprę... Nie wiem, ile w tym prawdy
Ona: dużo w tym prawdy, wiesz jak zaczęłam swoją książkę - usłysz nasze wołanie o pomoc, ludzi którzy nie istnieją, jak to robisz, że potrafisz milczeć?
Ja: po prostu zamykam się w sobie... taka moja natura. Nigdy nie byłem dzieckiem, które wiele rozmawia. Zawsze się dziwili, dlaczego ja tak mało mówię. Poprzez milczenie wyrażam swoje cierpienie, ale nikt nie ma o tym pojęcia
Ona: tak jak u mnie przez moje kłótnie, po prostu zawsze umiem znaleźć powód do kłótni, przed chwilą stanął mi przed oczami obraz mojego ojca próbującego mnie uderzyć i mnie uciekającej...
gdy z tobą piszę powracają wspomnienia...

<po chwili>

Ja: a  mnie właśnie w twarz uderzyła własna matka i kazała jak to określiła "wypier*****" z domu
Ona: płacze...wiesz ile bym dała żeby się z tobą zamienić miejscem...
Ja: usłyszała jak mówię do Amelci, że niedługo wyniesiemy z tego domu... Weszła. Zabrała Melcię do siebie i mnie uderzyła... Jestem rozwalony, całkowicie
Ona: chcę ci pomóc
Ja: nic mi nie pomoże
Ona: wiem i to jest najgorsze... bo przez pisanie nic nie zmienię
Ja: dziękuję, że jesteś, to jest bardzo dużo
Ona: ale za mało, by pomóc na prawde
Ja: nic więcej nie musisz robić
Ona: nie mogę dłużej pisać dzisiaj, wybacz
Ja:  jasne, rozumiem... przede mną długa noc, ale chociaż ty się wyśpij
Ona: i tak dzisiaj nie zasnę, muszę tylko skutecznie udawać
Ja: to wszystko jest popierd*****
Ona: chodzi o to co się u ciebie dzieje?
Ja: o cały pieprzony świat!
Ona: kto to wszystko wymyślał...
Ja: ta... dobra, nie zatrzymuję cię... trzymaj się
Ona: też sie trzymaj

To było straszne... Julkę straciłem. Poprzedni dzień był taki wspaniały, a teraz odebrano mi mój największy skarb. Został mi jeszcze drugi, ale na jak długo? Też mogę go stracić. Nie wiem, co się ze mną dzieje... Czyżby TO się zbliżało? Czyżbym już widział swój koniec? Kolejne dziwne pożegnanie z Alicją :/ No cóż... Czekałem na następny dzień, czekałem na nią.

Ona: cześć
Ja: no cześć, jak tam minął dzień?
Ona: powiedziałam koleżance, że się tnę, a tobie jak minął?
Ja: jak koleżanka zareagowała?
Ona: nawet spoko, nie spodziewała się
Ja: no to dobrze, dobrze
Ona: a tobie jak minął?
Ja: Poza 5 z niemieckiego to fatalnie
Ona: co z tym w-f?
Ja: Cały czas celował we mnie i z całej siły kopał piłką. Kilka razy trafił mnie. Jak trafił mnie w głowę i zaczęła mi lecieć krew z nosa to podszedłem do niego i uderzyłem go pięścią w twarz...
Ona: ja bym nie umiała kogoś uderzyć
Ja: a ja pokazałem swoją słabość, dałem się sprowokować
Ona: broniłeś się, we mnie kiedyś rzucali cały czas piłką w zbijaku, bo wiedza, że nie uciekam...
wczoraj w nocy przemyślałam całe swoje życie i doszłam do tego, że moje problemy w porównaniu do twoich to właściwie nic. Pewnie jestem wyczulona na swoim punkcie i moja mama ma rację, że jestem rozpieszczona. Wyobrażam sobie problemy, które pewnie nie istnieją... Nie powinnam cię obciążać swoimi błahymi problemami.... Przepraszam
Ja: Zamknij się... Każdy ma problemy i dla jednego problemem jest, co ubrać, a potrafi tym się bardziej przejąć niż gość, który nie ma co zjeść... Tu chodzi o psychikę... Jesteśmy na tym samym poziomie jeżeli chodzi o "psychikę"
Ona: po prostu sobie wszystko wyobraziłam
Ja: no okej, ale... Słuchaj. To, że ja mam przejebane w każdym aspekcie mojego życia nie sprawia, że twoje problemy są mniej ważne i nie zawracasz mi głowy czy nie obarczasz mnie swoimi problemami... Fajnie, kiedy piszesz o swoich problemach, bo czuję, że ufasz mi
Ona: chciałam się wczoraj w nocy zabić, po prostu wyskoczyć przez okno...
Ja: Co takiego?
Ona: no po prostu, miałam silne myśli samobójcze
Ja: Proszę Cię... Nie rób tego... Obiecaj mi, że nie zrobisz tego! Obiecasz mi to? Błagam Cię!
Ona: nie wiem czy wytrzymam, czasem jestem bliska zabicia się, ale w ostatniej chwili sobie przypominam, że muszę żyć
Ja: Żyj dla mnie!
Ona: spróbuję... chciałam dziś wszystko wykrzyczeć rodzicom w twarz, ale nie wyszło
Ja: Wykrzycz
Ona: nie uwierzą lub ochrzanią, bo od tylu lat wszystko ukrywałam...
Ja: wykrzycz, takim milczeniem nic się nie zmieni... a wykrzyczenie może ich uświadomić, serio
Ona: boję się, nie powiem im. jestem słaba...
Ja: Jesteś silna... Silna, że przeżyłaś to wszystko i nadal stąpasz po tej ziemi. Nie bój się im tego wykrzyczeć... Nie zabiją cię za to... Po prostu to będzie twój łabędzi krzyk. Od tego zależy bardzo wiele... Ja jestem świetnym przykładem, do czego doprowadziło milczenie
Ona: może lepiej nie, matka już chce mnie wysłać do lekarza, bo nie zjadłam kolacji... przekopałam z koleżanką cały internet by znaleźć coś o wstręcie do jedzenia i nie uwierzysz - nic( tylko dorośli i małe dzieci)
Ja: chory świat, chore społeczeństwo... wykrzycz to, naprawdę warto to powiedzieć... inaczej będziesz leżała w szpitalu jak ja teraz...
Ona: nie mów, że to zrobiłeś... PROSZĘ
Ja: samochód mnie potrącił
Ona: bardzo źle?
Ja: nie... jedno żebro złamane, trochę poobijany i bardzo lekkie wstrząśnienie mózgu... jestem tutaj tylko na obserwacji, do jutra
Ona: cieszę się, że nic poważniejszego
Ja: nie wiem czy się cieszyć...
Ona: wolałbyś nie przeżyć, czy teraz mieć złamane jedno zebro i wstrząśnienie mózgu
Ja: Gdybym cię nie poznał to bym na pewno nie przeżył, postarałbym się o to
Ona: a ja bym leżała pod blokiem w nocy lub leżała zatruta lekami
Ja: żyjmy dla siebie
Ona: ja teraz się boję otwierać okno w pokoju
Ja: To będzie trochę szaleńcze, ale jak będziesz myślała o zakończeniu tego wszystkiego to pomyśl o mnie. Może ja Ci rozgonię te myśli
Ona: może, ale jak to wszytko powiedzieć rodzicom?
Ja: Ja Ci nie powiem jak to u mnie wyglądało, bo czegoś takiego nie miało miejsca... Sama wiesz, co się dzieje w moim domu... Po prostu powiedz to, co czujesz...
Ona: ja nawet nie umiałam tego powiedzieć koleżance, kazała mi napisać, a potem była cisza i nasze śmiechy. nie wiem czemu się śmiałyśmy
Ja: jest źle... Tak mi źle, że nie potrafię Ci jakoś pomóc... To wszystko zależy od Ciebie... Ty masz władzę i Ty możesz zrobić z tym wszystko i nic...
Ona: nie mam władzy, brat mi to uświadamia codziennie, cytuję - "jestem za młoda by rządzić, mam za małe doświadczenie"
Ja: masz... nie umiesz sobie tego uświadomić, a brat ci nie pomaga
Ona: baardzo mnie gorąco wspiera - nie przeszkadza w cięciu się i nie rozmawia ze mną, a i jeszcze przy każdej okazji podkreśla, ze ja emo i drewno i uczuć nie mam...
Ja: Wybacz, ale ja bym go uderzył w ryj...
Ona: już raz go skopałam, a mama - masz się nie bić z bratem, a jak ci odda? to jest aż śmieszne
Ja: wybacz, ale mi nie jest do śmiechu... nie dzisiaj... i ty masz lepiej ode mnie? Wątpię. Ja przy najmniej mam siostrę, kochaną... Ja przy najmniej.... nieważne
Ona: powiedz
Ja: Ja przy najmniej jestem już na tyle dorosły, że mogę wszystko zostawić i uciec
Ona: też mogę uciec, ale nie najlepiej się to skończy
Ja: no.. mnie przynajmniej nikt nie będzie szukał
Ona: siostra?
Ja: siostra mnie zrozumie
Ona: a wiesz co ci powiem - moi rodzice próbują mnie zrozumieć, mam przyjaciół, mam kogoś kto mnie uodpornił na wszystkie wyzwiska... nie chcę żeby z tego wyszła kłótnia... chcę się dalej zabić, wybacz ale ja nie mogę przestać myśleć o tym...a jeszcze okazało się, że w tym tygodniu idziemy znowu do psychologa, który na wstępie zadaje pytanie - co miłego wydarzyło się ...
Ja: Ej... Jesteś osobą cierpliwą?
Ona: zależy w czym, ale przeważnie się staram być cierpliwa, a co?
Ja: Byśmy się spotkali i razem to zrobili
Ona: miną lata
Ja: czy jesteś na tyle cierpliwa? Czy wytrzymasz? Ja dla Ciebie wytrzymam
Ona: wytrzymałam od 2 klasy... ale chodzi o to, czy o sobie nie zapomnimy? czy naprawdę się spotkamy
Ja: ja chcę tylko jednego... Żebyś żyła... Ja wierzę, że nie zapomnimy o sobie i się kiedyś spotkamy
Ona: pojadę na te studia, spotkamy się
Ja: Kocham cię za to... Kocham cię za to, że dopełnisz tej obietnicy
Ona: to musi się udać, za dużo nas łączy, za bardzo się przywiązaliśmy w krótkim czasie by zapomnieć
Ja: masz 100% racji... Bym nawet coś powiedział, ale nie jestem pewny czy to nie byłoby nadużycie
Ona: powiedz, wtedy się przekonamy
Ja: Że jesteśmy dla siebie stworzeni
Ona: to nie jest nadużycie, nie wiem czemu ale wiedziałam że poruszymy kiedyś ten temat
Ja: ten temat... on jest nieunikniony w naszej sytuacji
Ona: jedno słowo
jedno tchnienie
taka chwila mym marzeniem
spokój w duszy
spokój w ciele
to jest me jedyne pragnienie
dwa pragnienia
dwa marzenia
jedno życie
dwa istnienia
czy za duże te pragnienia?
czy się spełnia te marzenia?
kiedyś to napisałam... muszę iść
Ja: To, co kiedyś napisałaś... Czy to nie wygląda jak to, co teraz ma miejsce?
Ona: mam wrażenie, że tak... muszę iść, do jutra
Ja: jasne, dobranoc... trzymaj się

Każdy dzień mijał tak samo... Już nie liczyło się dla mnie, co działo się w realnym świecie. Poznałem kogoś, w kim się zakochałem. Mimo że ta osoba jest ode mnie młodsza o 6 lat... Wyszedłem ze szpitala, ale czekałem tylko na to aż ONA pojawi się na fejsie. Swoją drogą to ciekawe, czy domyśla się, że specjalnie rzuciłem się pod samochód...

Ona: cześć, jak ci minął dzień?
Ja: cześć, dobrze... fatalna noc w tym szpitalu, ale jestem już w domu... A jak tobie?
Ona: a spoko, jak zawsze. tylko prawie zrzygałam się z koleżanką na przerwie, bo wszyscy żarli kanapki
Ja: Rozumiem.. Ten wstręt do jedzenie strasznie ci dokucza
Ona: nie, tylko to jest takie dziwne uczucie, powodujące chęc zwrócenia tego czego się nie zjadło
Ja: wiesz... jak ja jadam tylko jeden posiłek dziennie to dobrze wiem, jakie to uczucie
Ona: Boję się chłopaka z klasy... napisałam do niego czy się spotkamy i nie wiem, czy to przeczytał... co byś sobie pomyślał o mnie na jego miejscu?
Ja: Hm... W sumie to nie wiem, bo nigdy nie byłem w takiej sytuacji, ale wydaje mi się, że bym się spotkał, bo to tylko spotkanie
Ona: najgorsze, że jest w tej samej klasie, a termin o który go pytałam to jutro
Ja: Daj mu jeszcze trochę czasu... Powinno być okej. W najgorszym wypadku albo nie odpowie, albo odmówi
Ona: mam nadzieję, że nie rozpowie tego po klasie
Ja: jeżeli jest w porządku to na pewno tego nie zrobi
Ona: mam wrażenie że jest spoko i jeszcze muszę chyba o wszystkim powiedzieć rodzicom, a nie mogę się wziąć w garść
Ja: Tak, powinnaś... I zrób to... Na spokojnie. Ochłoń i powiedz
Ona: a co z twoim żebrem?
Ja: Boli... Mam opatrunek i trochę ciężko mi się oddycha
Ona: nigdy niczego nie złamałam więc nie wiem jak to jest, ale domyślam się że boli
Ja: w nocy i rano cholernie bolało, kiedy nie dali mi tabletek
Ona: jak długo goi się żebro?
Ja: lekarz powiedział, że koło miesiąca
Ona: to chyba długo, nie znam się...
Ja: ja też się nie znałem dopóki nie złamałem :p
Ona: chyba masz dzisiaj lepszy humor
Ja: Skąd takie wnioski?
Ona: mam takie wrażenie, ale pewnie nie
Ja: Masz rację, że mam lepszy... Wyczułaś to
Ona: serio, to dziwne jak przez słowo pisane mogłam to wyczuć
Ja: No dziwne... Ale to ta nić
Ona: zaraz dojedzie do tego że będziemy znać swoje myśli...a w sumie to bajka
Ja: To wygląda jak bajka, ale nią nie jest
Ona: no niestety
Ja: Gdyby to była bajka bylibyśmy szczęśliwi :'(
Ona: a jeśli nie to by byłą wróżka, która by to zmieniła... może gdzieś się chowa?
Ja: może tą wróżka jest Amelka?
Ona: gdyby tak było... jesteś jedyną osobą, która mnie rozumie w 100%, dzięki
Ja: Ja mam takie samo wrażenie w stosunku do ciebie i ja też dziękuję! Wiesz co? Może to głupie co powiem... Często się zastanawiam, czy ty istniejesz naprawdę
Ona: to jest nie możliwe by istniały dwie prawie identyczne osoby
Ja: Wiesz... Może jesteśmy na pierwszy rzut oka identyczni... Tak samo było z moją przyjaciółką. Na początku wydawaliśmy się identyczni, ale od pewnego czasu wszystko się rozpieprzyło
Ona: też tak może być...
Ja: Mam jednak nadzieję, że tak nie jest...

Na dzisiaj nasza rozmowa się skończyła... Nie chciałem jej kontynuować. Mama powiedziała, że zabiera Amelkę i się wyprowadza... Tak nagle... Mój cały świat nagle runął. Płakałem. Takiego płaczu jeszcze nigdy nie doświadczyłem. To było coś okropnego. W głowie miałem jeden plan. Chciałem jechać do Alicji... Całą noc nad tym myślałem. Musiałem jeszcze z nią o tym porozmawiać i się o coś zapytać. Nie poszedłem następnego dnia do szkoły. Jedynie czekałem aż ONA pojawi się na FaceBook'u... Jest!

Ja: Alicja!!!
Ona: co się stało?
Ja: Muszę się Ciebie o coś zapytać... Bardzo ważnego...
Ona: pytaj
Ja: Co byś zrobiła gdybym jutro stanął w Twoich drzwiach?
Ona: zatkałoby mnie, może zaznała bym ciepła, którego szukam, ale nie przyjeżdżaj... wiem, że to nierealne
Ja: Jest realne. Chcę przyjechać, móc Cię przytulić, pocałować i potem skończyć to wszystko...
Ona: co skończyć?
Ja: Zabić się!
Ona: zrobimy to razem...
Ja: Nie chciałem Ci tego mówić, ale marzę o tym, abyśmy razem to wszystko zakończyli...
Ona: w jaki sposób?
Ja: Mam tabletki, razem położymy się na torach... Będziemy się tulić, aby żadne z nas nie zrezygnowało. Co Ty na to?
Ona: zrobimy to... kocham cię
Ja: Jutro będę u Ciebie...
Ona: obawiam się, że to się nie wydarzy - jutro wstaniesz, uświadomisz sobie, że bredziłeś. zresztą nie wiesz gdzie dokładnie mieszkam...
Ja: Podaj mi swój adres!
Ona: ul. Lipowa 5 m. 2, Płock
Ja: Jutro będę u Ciebie! Czekaj na mnie, proszę!
Ona: mam nadzieję...
Ja: Kocham Cię!
Ona: ja ciebie też

Zaraz przez internet kupiłem najbliższy bilet PKP do Płocka. Pociąg miałem mieć za dwie godziny. Nie czekałem długo, tylko spakowałem do plecaka kilka najpotrzebniejszych rzeczy jak tabletki, wódka, telefon komórkowy i kilka mniej istotnych rzeczy. Następnego ranka byłem już w Płocku. Bardzo niepewnie wyszedłem z pociągu. Wiedziałem, że Lipowa jest blisko stacji kolejowej. Bałem się tego spotkania, ale zostało postanowione. Robimy to! Nie zajęło mi dużo czasu, aby odnaleźć jej mieszkanie. Stanąłem w drzwiach. To ona otworzyła... Taka mała, taka niewinna, taka smutna... To wszystko było widać w jej oczach. Od razu rzuciła się na mnie. Przez ponad 5 minut staliśmy wtuleni w siebie. Zaraz wszedłem do jej mieszkania w bloku. Rodziców nie było w domy, byli w pracy, a brat w szkole. Chwilę porozmawialiśmy i się okazało, że jesteśmy realnymi osobami. Wszystko co sobie mówiliśmy okazało się prawdą. Tak samo nasza chęć do zakończenia naszego istnienia. Niemal przez całą rozmowę ciekły nam łzy. Nie mogliśmy uwierzyć, że nasza krótka aczkolwiek niezwykła internetowa znajomość przerodziła się w całkowicie realną, ale tylko na chwilę. Tutaj kończę moją historię... Nie wiem, co zaraz się wydarzy... Alicja namawiała mnie, abym sam wymyślił zakończenie tej historii. Jednak teraz, jak jestem tutaj, obok niej, w jej domu to nie chcę nic więcej dopisywać. Po prostu zaraz idziemy na tory... Mam te tabletki i zrobimy to... Mam nadzieję, że znajdziemy się po śmierci w jakiejś krainie, która ostatecznie będzie dla nas czymś przyjemnym, bo piekło już doświadczyliśmy. Mam nadzieję, że Amelka to wszystko zrozumie. Będę jej aniołem. Będę patrzał na nią zza chmur i wysyłam gołębie, aby były moim pomocnym oczkiem, które zawsze będzie ją wspierać. To koniec... Sami sobie dopiszcie zakończenie naszej historii.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz