sobota, 29 sierpnia 2015

Moje historie #7 - Koniec

Witajcie. Ostatnie dużo moich historii, ale to dlatego, że czekam na kilka świetnych wywiadów. Mam nadzieję, że te opowiadania Wam się podobają, bo nie dajecie mi znać w komentarzach. Bazuję na opinii jednej osoby, której podobają się. Zachęcam Was do komentowania i wyrażania swoich opinii, bo nie piszę tego tylko dla siebie! Dzisiejsza opowieść jest o osobie nieszczęśliwej. Bardzo podobnej do mnie. Jednak ją spowiła ciemność. Mam nadzieję, że Wy też nie dajecie się pokonać. Zapraszam do czytania, udostępniania, komentowania i oceniania!






Piszę to i myślę o jednej scenie... Ja stojący na podwyższeniu. Mam na szyi zaciśniętą pętle ze sznura, która jest przymocowany do desek na suficie piwnicy... To cały ja, i to o czym ostatnio nieustannie myślę. Dlaczego jestem w takim stanie? Wszystko przeze mnie i moje wyobrażenie o świecie. Jestem niedojrzałym marzycielem, niepoprawnym optymistą i durnym, łatwowiernym śmieciem. Dałem się wykorzystać... Myślałem, że spotkałem wyjątkową osobę. Dziewczyną, z którą będę się przyjaźnił do końca życia. Tym czasem okazała się taka sama jak wszyscy inni... Sprowadziła mnie do roli zwykłej rzeczy. Nawet nie człowieka, ale rzeczy. Takiej rzeczy, której się używam tylko wtedy, gdy jest nam do czegoś potrzebna. Później jest odkładana na bok, nic z nią nie robimy, leży sobie w kącie, na uboczy i traci dla kompletnie znaczenie. Tak jest ze mną. Każdego, kogo spotkałem tak mnie potraktował. Mam nawet wrażenie, że rodzina mnie też tak traktuje. Od samego początku byłem pod wielkim wrażeniem tej dziewczyny. Emanowała czymś takim... Niewiarygodną siłą... Siłą, której nikt inny nie miał. Od razu wiedziałem, że jest to osoba, przy której odżyję i wyjdę z wielkiego marazmu, który miałem zanim ją poznałem. Tak się też stało... Jak inaczej wyjaśnić setki SMS-ów wysłanych do siebie, setki miłych słów. Wielu zauważyło, że w końcu zacząłem się uśmiechać. Nikt jednak nie wiedział, że za sprawą tej jednej osoby... Teraz, jak wrócę do szkoły to mojego uśmiechu nikt nie zobaczy. Zauważyłem, że nasza przyjaźń zaczęła psuć się kilka miesięcy. Miałem nadzieję, że nigdy to nie nastąpi, ale wyraźnie zacząłem ją nudzić. Widziałem, że jej zachowanie się zmieniło, coraz rzadziej zaczęła się odzywać(chociaż wciąż dość często). Aż w końcu nadeszły wakacje. Najbardziej obawiałem się jednego. Jak moja przyjaciółka pozna chłopaka, z którym będzie chciała być. Byłem przekonany, że to będzie nasz koniec. Nie myliłem się. Dałem jej wszystko, co miałem. Podzieliłem się z nią swoją największą pasją. Również dzieliłem się moimi wszystkimi przemyśleniami, uczuciami i pomysłami. Byłem głupi i teraz jestem... Jestem jak wcześniej wspomniana rzecz. Odzywa się tylko i wyłącznie wtedy, kiedy jestem do czegoś potrzebny. "Co ja mam zrobić?", "Jak myślisz?", "Mógłbyś..." - tak zaczynają się nasze rozmowy. Trwają one zwykle do pięciu minut, a cztery miesiące wcześniej potrafiliśmy pisać ze sobą cały dzień. Co jest ze mną kurwa nie tak?! Dlaczego każdy, kogo spotykam traktuje mnie w taki sposób? Czy mam to wszystko skończyć? Raz na zawsze... To wydaje mi się najprostszym rozwiązaniem. Przecież jestem nikim. Ja tak naprawdę nic nie znaczy dla ludzi. Codziennie mija mnie kilkadziesiąt osób, których kojarzę, ale tak naprawdę nikt mnie nie zna, takiego, jakim tutaj jestem. Wszystkie uczucia maskuję w sobie. Jednak one we mnie wybuchają. Erupcja za erupcją... Aż w końcu ja całkiem wybuchnę i znajdziecie moje truchło zwisające pod sufitem. Kto będzie po mnie szczerze płakał? Podejrzewam, że nikt. Pójdę krok dalej. Jestem przekonany, że nikt spoza rodziny nie będzie na moim pogrzebie. Chociaż rodzina będzie, bo wypada. Nic więcej... Pamiętam, że na wielu pogrzebach ludzie wygłaszają swoje przemówienia wspominając zmarłego. Zawsze chciałem, aby na moim pogrzebie coś takiego było... Tylko, kto ma to zrobić? Moja przyjaciółka dowie się, że nie żyję dopiero w momencie, kiedy czegoś będzie ode mnie chciała. Ktoś z mojej klasy? Oni mnie w ogóle nie znają. W szkolę mam taką maskę, abym chociaż odrobinę wyglądał na normalnego człowieka. Nikt się nawet nie domyśla, co JA czuję. Dlaczego? Bo w szkole mnie jeszcze bardziej traktują rzeczowo. Nikt mnie nie zaprosi na imprezę, bo po co... Nikt nie napisze do mnie - "co słychać?", bo po co... Jestem potrzebny tylko w dwóch sytuacjach. Kiedy ktoś nie ma pracy domowej to wtedy przychodzą do mnie, bo ja zawsze mam. No i druga sprawa... Kiedy na sprawdzianie ktoś, czegoś nie wie... Wtedy też znają mój adres A ja? Jestem zidiociałym śmieciem, któremu to sprawiało przyjemność. Do pewnego momentu... Co dalej? Mam to w dupie. Nic na tym świecie mnie nie czeka... Miłość? Tak... Na pewno. W dzisiejszych czasach z moim wyglądem to znajdę miłość jedynie w domach publicznych, ale to tylko, kiedy mam pieniądze. Nie przykuwam uwagi... Jedyne, co mogę się pochwalić to nieprzeciętną inteligencją. Mam być szczery? W obecnych czasach mogę tą inteligencją sobie dupę podcierać. Żadna dziewczyna nie potrzebuje inteligentnego faceta. Wszystkie chcą mieć modeli podobnych do swoich idoli... Za kilka lat pełno będzie facetów wyglądających jak Sami Zayn, Harry Styles, Louis Tomlinson, Justin Bieber... Jeżeli czyjeś nazwisko przekręciłem to przepraszam, ale nie mam pojęcia jak się to pisze. Jedynie znam ich z opowiadań. Sami widzicie... Co mi pozostało na tym świecie. Kompletnie nic. Co to jest? To jest mój koniec. Definitywny koniec. Od pewnego czasu żałuję, że mój wypadek mnie nie zabił. Kilka lat temu wszedłem na luźną deską w trakcie budowy tarasu. Ona mnie uderzyła w głowę i zostawiła bliznę na twarzy... Żałuję, że gwóźdź na tej desce nie był niżej i nie wbił mi się w głowę... Byłby spokój. Ja bym miał spokój, nie doświadczyłbym tego całego bólu, które teraz spowija moje myśli i całe ciało. Nie mam zamiaru się ciąć, bo to głupota... Nie lepiej zrobić to raz, a porządnie... Jestem osobą wierzącą. Nie ma dnia, abym Boga nie obwiniała za to wszystko... Stworzył mnie zbyt kruchego, zbyt dobrego i zbyt wrażliwego na te czasy. Stworzył osobę, która nie nadaje się, aby żyć wśród tak wielu pojebanych ludzi. Bóg popełnił ten błąd, ja go naprawię... Obiecuję to Wam!

2 komentarze:

  1. Twoje opowiadania są bardzo ciekawe, życiowe :-) dają dużo do myślenia, dziękuję :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja dziękuję za te miłe słowa ;) Mam nadzieję, że przyszłe opowiadania również będą się podobały. Myślę, że będą one teraz się ukazywać systematycznie tj. jedno opowiadanie/wywiad/cokolwiek w tygodniu i będzie to w sobotę. Dziękuję, pozdrawiam :)

      Usuń