sobota, 19 września 2015

Moje historie #9 - Pozytywka

Sobota... Wiem, że od rana już niecierpliwie czekacie na nowy wpis na blogu. Widać to po dzisiejszym liczniku odwiedzin(3). To co? Czas na kolejną historię opowiedzianą przeze mnie. Niestety wywiadów jak na razie nie widać i podejrzewam, że długo jeszcze nie będzie. Natomiast kilka jeszcze opowiadań mam w zanadrzu. Tym razem opowiadanie pt. "Pozytywka". Dramat? Może jednak szczęście w tym dramacie? Sami oceńcie. Proszę o komentarze i udostępnianie! Zapraszam do czytania!

W pewnym mieście żyła sobie 16-letnia Natalia. Natalia była z natury pesymistką, a otaczający jej optymiście strasznie ją drażnili. Dziewczyna czuła się źle w swoim ciele. Nie widziała żadnych jasnych kolorów. Tylko czerń. Narzekała na wszystko, co ją otacza. Myślała, że jest najbardziej nieszczęśliwą osobą na świecie. Uważała, że jej rodzice się nią nie zajmują i mało zarabiają. Natomiast jeżeli chodzi o szkołę to była bardzo niezadowolona ze swoich ocen. Pozostaje jeszcze sprawa chłopaków. Myślicie pewnie, że każdy chłopak dla niej był "wadliwy". Nic bardziej mylnego. Mimo 16 lat już miała czterech chłopaków. Dlaczego? Bo dała się omamić głupiej modzie. Mieć chłopaka, aby koleżanki widziały. Tak naprawdę żadnego z nich nie darzyła żadnym uczuciem. Byli to koledzy, z którymi się całowała, nic więcej. Jako, że byli oni starsi to też nie brali na poważnie tych związków. I pewnie życie Natalii dalej tak się toczyło, gdyby nie poznała dwóch osób. Michała i Pauliny. Spotkali się przypadkowo, bo na wycieczce szkolnej. W autobusie Natalia siedziała z Pauliną, a Michał tuż za dziewczynami. Nigdy wcześniej ze sobą nie rozmawiali. Przez tą wycieczkę stali się najlepszymi przyjaciółmi. Natalia, wiecznie smutna, pesymistka. Michał, uśmiechnięty chłopak mający bardzo głupie pomysły i zawsze potrafi powiedzieć jakiś żart. Paulina, niezwykle inteligentna dziewczyna mająca zawsze dobry humor. Wybuchowa mieszanka? Owszem. Po powrocie z wycieczki utrzymywali kontakt.

Mimo, że byli w jednym wieku to chodzili do różnych klas. Jednak na przerwach przebywali tylko ze sobą. Nikt nie starał się zmienić drugiej osoby, przypodobać się, czy zaimponować. Po prostu było im dobrze ze sobą. Stali się najlepszymi przyjaciółmi. Czasami przebywali razem poza szkołą. Częściej kontaktowali się za pomocą komunikatorów internetowych. Głównie Michał wyciągał resztę przyjaciół, aby zrobić coś szalonego. Jednego razu trójką wybrali się na most. No i chłopak wpadł na genialny pomysł:
- Skaczemy?
- Gdzie? - zapytała Natalia.
- Do wody, z tego mostu. Będzie zajebiście! - zaczął zdejmować koszulkę.
- Hm... Ja mogę skoczyć. Co mi szkodzi - stwierdziła Paulina.
- Jak wy skaczecie to ja też, ale pozwól Michał, że my będziemy skakały w ubraniu - Natalia zakomunikowała. No i skoczyli. Jak się okazało, Paulina skręciła kostkę, więc chłopak musiał ją wziąć na tzw. "barana" i nieść do domu. Przy tym dziewczyna strasznie krzyczała na niego, że ich na to namówił. Przemoczona Natalia szła z boku i się tylko śmiała. Pierwszy raz od bardzo dawno zagościł na jej twarzy uśmiech. To była pierwsza przygoda tej trójki. Przy każdej przygodzie Natalia się uśmiechała. To było bardzo wyjątkowe zjawisko. Nigdzie indziej nie miało miejsca. Dwójka przyjaciół to zauważyła. Michał wpadł na kolejny "genialny" pomysł. Jego babcia miała pozytywkę. Wydała mu się idealna, bo przedstawiała trzy postacie, które po nakręceniu jej zaczynają tańczyć do skocznej muzyki. Pomyślał sobie, że będzie jej przypominała naszą paczkę i może częściej będzie się uśmiechać.

Cała trójka poszła do tej samej szkoły średniej. Co więcej, trafili do tej samej klasy. Była to dla nich niesamowita wiadomość. Przyjaciele trzymali się razem. Wręcz odizolowali się od reszty klasy, ale tak naprawdę to każdemu ktoś się spodobał. Paulina zakochała się w Danielu, który był niezwykle umięśnionym chłopakiem. Nosił okulary, przez które wyraźnie było widać jego piękne, niebieskie oczy. Michałowi spodobała się Karolina. Ona natomiast była niską blondynką o pięknych, zielonych oczach i dość zaokrąglonych kształtach. Jak to u chłopaków, to one wzbudziły u niego największe "zainteresowanie". A Natalia? Pewnie myślicie, że zakochała się w tym samym chłopaku, co Paulina. Nic bardziej mylnego. W jej sercu nie było miejsca dla nikogo. Jej cztery przygody starczyły całkowicie. Nie chciała mieć chłopaka, a także nie szukała takiego. Była zamknięta w sobie. Nawet nie w sobie, a w trzyosobowej grupie. Szkoła średnia, więc nadeszły imprezy z alkoholem w roli głównej. Dziewczyny stroniły od takich imprez, ale Michał zawsze chętnie chodził na takie. To jednak nie przeszkodziła, aby dalej utrzymywać tą przyjaźń w ryzach. Nastał czas siedemnastych urodzin Natalii. Nie organizowała ona żadnej imprezy. Właśnie z tej okazji dostała od Michała wspomnianą pozytywkę. Życie dalej się toczyło. Minęły dwa lata. Przyjaźń wręcz rozkwitała, bo cała trójka rozumiała się prawie w ogóle bez słów. Wspierali się w trudnych chwilach i były też tzw. "przypały". Wszystko, co dobre szybko się kończy. Tak powiadają. W tym przypadku też tak było...

Michał bardzo szybko zrobił prawo jazdy. Zaczął nim jeździć na imprezy i wracał po alkoholu. Udawało mu się omijać wszystkie patrole drogówki, ale co ważniejsze... Unikał drzew na poboczach. No i nastała studniówka. Wielka chwila dla każdego młodego człowieka. Jednak Natalia chciała koniecznie uniknąć tej imprezy. Przyjaciele wyciągali ją niemal na siłę, ale dziewczyna znalazła świetną wymówkę. Tydzień przed studniówką poprosiła rodziców, aby wszystkim mówili, że zachorowała na zapalenie płuc. Wszyscy to łyknęli poza przyjaciółmi. Oni wiedzieli, że to tylko alibi. Tak czy inaczej postanowili, że sami się będą bawić. Trudno... Poszli razem, pomyśleli, że przynajmniej taniej będzie. Cała impreza miała miejsce na sali balowej kilka kilometrów za miastem. Prowadziła tam tylko jedna droga. Michał oczywiście przyjechał swoim samochodem wraz z Pauliną. Młodzież świetnie się bawiła. To pewnego momentu. Paulina nagle zasłabła na sali. Michał zaraz ją wyprowadził z sali. Był on już po kilku piwach, których nie widzieli nauczyciele. Dziewczyna chciała już jechać do domu. Było to około północy. Jako, że chłopak był bardzo opiekuńczy to wziął sobie za punkt honoru odwiezienie swojej towarzyszki do domu. Ona nawet nie protestowała. Wsiedli w auto, ale już nigdy z niego nie wysiedli. Wracając ze studniówki wyskoczył im na jezdnię lis. Lekko pijany Michał nie był w stanie odpowiednio zareagować, zjechał i z ogromnym impetem uderzyli w drzewa. Była to taka szybkość, że samochód zaraz zajął się ogniem. Nie było czego zbierać. Ogromna tragedia. Natalia spała, ale tej nocy przyśnił jej się koszmar. Koszmar, w którym jej przyjaciele uciekają od niej, a ona nie była w stanie ich dogonić.

Natalia wstała, jak każdego weekendu. Była to godzina dziesiąta. Poranna toaleta, ubrała się i zeszła na śniadanie. Sprawdziła telefon i się zdziwiła, bo żadnych wiadomości. Ani od Michała, ani od Pauliny. Zdziwiła się... Chciała zadzwonić, lecz ich telefon nie odpowiadał. Nagle do kuchni weszli rodzice Natalii z bardzo smutnymi minami.
- Natalia... - zaczęła mama, ale rozpłakała się.
- Natalia... Michał i Paulina nie żyją - skończył tata. Natalia usiadła, a jej oczy zaczęły błyszczeć od łez.
- W nocy wracali ze studniówki i uderzyli w drzewo... - ojciec kontynuował. Dziewczyna wstała i rzuciła się w ramiona rodziców, którzy również zaczęli płakać. Przez dobrych kilka minut stali na środku kuchni tuląc się. Słyszeć było tylko i wyłącznie głośny płacz. Dziewczyna zemdlała... Obudziła się po kilkudziesięciu minutach we własnym łóżku. Nie mogła uwierzyć w to, co się stało. Nic się jej nie chciało. Im dłużej myślała o swoich przyjaciołach tym głośnej płakała. Nie... Ona już nie płakała. Ona ryczała. Jej ciało spowił ogromny ból, który sprowadził dziwne myśli. Pomyślała sobie, że nie ma dla kogo żyć. To były jedyne osoby, które ją rozumiały i akceptowały. Pojawiła się myśl, aby się zabić. Chciała to zrobić z pomocą żyletki. Wiedziała, że musi to zrobić jeszcze dziś, bo inaczej tego nigdy nie zrobi. Poszła do łazienki. Niestety jej tata używa tylko maszynek jednorazowych. Nie mogła iść do sklepu. Zaczęła rzucać się po pokoju z rozpaczy. Chyba szukała jakiś przedmiotów, które ułatwią jej zakończenie tego wszystkiego. Zmęczyła się tym szałem i położyła na podłodze. Spojrzała na swoją szafkę, a tam stała pozytywka. Ta sama pozytywka, którą otrzymała od Michała na siedemnaste urodziny. Wzięła z półki tą pozytywkę i ją nakręciła. Patrzyła na te trzy osoby, które tańczą i płakała. Chociaż zaczęła inaczej myśleć. Trochę się uspokoiła. Powtarzała sobie:
- Muszę żyć... Będę żyła, bo w sercu mam Michała i Paulinę... To dla nich będę żyła... Nie mam innego wyjścia. Tylko oni mnie trzymają przy życiu... Dlaczego musieli odejść... Chcieliby, abym dalej żyła... Nie mogę tak umrzeć...

Powtarzała to sobie przez kilka godzin cały czas patrząc na pozytywkę, co chwilę ją nakręcając. To ona ją zatrzymała przed popełnieniem ogromnego błędu, jakim byłoby samobójstwo. Jedno pozytywne wspomnienie sprawiło, że śmierć przyjaciół stała się motywacją, a nie gwoździem do trumny... Niechaj tak będzie z każdym z nas. Nie pozwólmy wbić sobie tego gwoździa do naszej trumny, w której jesteśmy od narodzin...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz