sobota, 12 września 2015

Moje historie #8 - To tylko sen...

Witajcie! Dzisiaj sobota, a zatem kolejny wpis. W tym tygodniu kolejne opowiadanie moje autorstwa w serii "Moje historie". Tym razem będziecie mogli przeczytać o śnie. Śnie, który stał się taki realny... A jednak to ciągle sen. Czego może nas to nauczyć? Tego, że nawet taka głupota może nasz odmienić. Zresztą najlepiej będzie jak sami wysnujecie wnioski z tego opowiadania. Moim skromnym zdaniem to jest najlepsze opowiadanie, jakie napisałem. Czy Waszym zdaniem też tak jest? Dajcie znać w komentarzu! Zapraszam do czytania, komentowania i udostępniania!






Znowu to mi się śniło. To był sen... Tylko sen... Kiedy się obudziłem zniknął jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Taki prawdziwy. Może to lepiej dla mnie. Jednak ta obca dziewczyna. Tak bardzo intrygująca. Która ciągle się mnie pyta:
- Pójdziesz za mną? Chodź...
Ale gdzie ja mam tak właściwie iść... I dlaczego... I gdzie ja jestem? Oczywiście jeżeli to wszystko stałoby się w realnym świecie to bym się przestraszył. Jednak to tylko sen. Ten sam, który codziennie widzę zamykając zmęczone powieki i oddając się we władanie Morfeuszowi. Mam przeczucie, że coś naprawdę się stanie. Może coś próbuje desperacko zwrócić moją uwagę przez ten sen. Nie mam pojęcia co o tym wszystkim myśleć. Może powinienem zapytać się o coś. Tą dziewczynę. Może porozmawiać o gwiazdach, na przykład... Głupi pomysł. To jest sen i nic mi się nie może stać, dlatego muszę się zapytać. Przecież ona się zawsze mnie pierwsza pyta... Pójdziesz ze mną? Jest tylko jeden sposób, aby ten sen dalej trwał. Żebym się tak szybko nie obudził. Jedna odpowiedź
- Tak, idę z Tobą.

Pierwszy raz odważyłem się odpowiedzieć na to pytanie. Nie znam odpowiedzi na moje pytania. Gdzie ja jestem, co tutaj robię, kim ona jest? I dlaczego tak dużo w moim życiu zależy od tej odpowiedzi. A może nic nie zależy...? Przecież po wszystkim się budzę i dalej żyję. To tylko sen... Idę za tą dziewczyną. Nie widzę przed sobą nic innego, jak tylko światło i rysy kobiecej sylwetki. Przemogłem się...
- Jak masz na imię? - zapytałem.
- Lena - odpowiedziała słodkim głosem.
To tak samo jak moja pierwsza miłość. Jej osobowość i wygląd wymazałem z pamięci. Zostało tylko imię jak na portalu społecznościowych. Żadnych uczuć, brak jakichkolwiek wspomnień. Tylko puste imię, które z jej ust zabrzmiało słodko niczym największy komplement. Postanowiłem iść dalej. Mimo, że światło wydawało się przyjazne to bałem się. Lena musiała to wyczuć i złapała mnie za rękę. Jej skóra... Była taka delikatna. Jak najczystszy jedwab. Blask mnie oślepiał, więc zamknąłem oczy i zdałem się na dziewczynę, która od teraz mnie prowadziła, tam gdzie chciała. Zatrzymała się, a ja otworzyłem oczy. I co się ukazało moim oczom? Mój własny pokój. Zdziwiłem się, ale łóżku ujrzałem siebie, który właśnie śpi. Poczułem się jakbym był duchem obserwujący wszystko spoza własnego ciała. To tylko sen...
- O co w tym wszystkim chodzi? - wyburczałem pod nosem.
- To jesteś Ty. Ja jestem Lena. Odwiedzałam Cię wielokrotnie podczas snu, abyś w końcu poszedł za mną. Nie mogłam nic innego mówić dopóki nie znajdziesz się tutaj. Cały ten sen będziesz pamiętał. Za moją sprawą. Utrwalę w Twoich wspomnieniach to, co się stanie tej nocy. Mamy mało czasu, więc musimy się spieszyć. Mam nadzieję, że nikt Cię nie obudzi... - Lena powiedziała to wszystko jednym tchem.
- Chwila, chwila... Stop. Zanim cokolwiek się stanie, wyjaśnij mi wszystko. Proszę. Dlaczego odwiedzasz mnie, kiedy tylko zasnę? Kim Ty w ogóle jesteś?! - ponownie się zapytałem.
- Słuchaj Sebastian. Ja jestem Twoją mamą. Nie znasz mnie, bo zmarłam przy porodzie, a ojciec Ci wmawiał, że zginęłam w wypadku. Są takie sytuacje, które ciężko wytłumaczyć. Zostałam postawiona we śnie przed wyborem. Ja czy Ty? Kto przeżyje. Nie było możliwości, abyśmy żyli jednocześnie. Tak zadecydowała siła, która ma nad ludźmi władzę. Jedyne co mogę to odwiedzać Cię we snach, ale tylko do osiemnastych urodzin. Pojutrze je masz. To jest nasze ostatnie spotkanie. W końcu zdecydowałeś się pójść za mną i teraz zobaczysz kilka rzeczy, które mam nadzieję, że Cię zmienią - zakomunikowała z satysfakcją.

Ja stałem oniemiały. Mimo, że to sen to czułem jak przerażenie miesza się z ogromną radością. Nie mogłem się powstrzymać i przytuliłem mamę. Zacząłem płakać. Nie mogłem się powstrzymać. Poczułem, że jest to moja matka, której przez prawie osiemnaście lat była mi tak potrzebna. Teraz mogę ją dotknąć, porozmawiać... Nagle odepchnąłem ją, odsunąłem się i przez głowę przeszyła mnie jedna myśl. To tylko sen...
- Co się stało synku? - zapytała zakłopotana.
- To tylko sen... Obudzę się, a Ty znikniesz. Jeżeli mówisz prawdę to na zawsze... Chcę Cię zatrzymać. Być z Tobą. Ojciec był dla mnie bardzo dobry, ale brakuje mi Ciebie. Wchodząc w moją głowę każdej nocy zapewne widziałaś mój ból... Dzień matki w przedszkolu, kiedy wszystkie dzieci recytowały wierszyk dla swoich mam, a ja tylko stałem z boku i ze łzami w oczach się temu przyglądałem. Na podwórku, kiedy matki wołały moich kolegów z piaskownicy na obiad, a ja tam zostawałem sam. Mamo! Dlaczego wybrałaś mnie? Dlaczego?! - podniosłem swój głos i z płaczem zapytałem.
- Bo Cię kocham synku. Ty możesz zrobić o wiele więcej. Mamy mało czasu. Złap mnie za rękę i spędzimy tą noc razem. Niech ona będzie Twoim jedynym wspomnieniem po mnie. To tylko sen, ale niech będzie pięknym snem, który będziesz wspominał do końca życia. Zgadzasz się? - zapytała się niezwykle przyjaznym głosem. Ja otarłszy łzy odpowiedziałem:
- Zgadzam się.

Mama wyciągnęła do mnie dłoń, a ja ją złapałem. Kazała mi zamknąć oczy, a ja to bez namysłu uczyniłem. Nagle poczułem jak na twarz padają mi ciepłe promienie słońca. Cisza z mojego pokoju zamieniła się w bardzo przyjemne dźwięki. W oddali słyszałem szum lasu. Tak jakby spokojne drzewa były poruszane przez ciepłe podmuchy wiatru chcące sprawić przyjemność starym roślinom. To nie wszystko. Wokół mnie, gdzieś bardzo blisko słyszałem odgłosy ptaków. Nigdy nie słyszałem takiego śpiewania. To było niesamowicie uczucie. Jedno pytanie chodziło mi po głowie... Gdzie ja jestem? Nadal miałem mieć zamknięte oczy. Przemierzaliśmy drogę. Nagle z utwardzonej ścieżki zboczyliśmy na łąkę. Wyraźnie to poczułem. Po łydkach zaczęły mnie delikatnie łaskotać długie liście trawy. Nigdy wcześniej nie miałem okazji obcować z naturą, ale jakimś dziwnym trafem znałem te wszystkie dźwięki, uczucia... Kolejne pytanie się nasuwało. Skąd ja to wszystko znam? Pewnie z wcześniejszych snów, których już nie pamiętam...
- Otwórz oczy...
Ja otworzyłem oczy, a co się im ukazało? To wszystko, co usłyszałem. Był w oddali las, którym kołysał wiatr. Wokół sporo ptaków oraz innych zwierząt, jak na przykład wiewiórki. Słońce świeciło, a na niebie nie było widać żadnej chmury. Niebo było czyste, bardzo podobne do nieba w obrazach najlepszych malarzy tego świata. To jednak było tak rzeczywiste. To tylko sen... Ale poczułem się jakbym faktycznie tam był. Ja i moja mama. Usiedliśmy na trawie, zerwaliśmy kilka kwiatów i zaczęliśmy rozmawiać:
- Wiesz Sebastian... Od kilku lat boję się o Ciebie. Prawie w ogóle nie wychodzisz z domu - rozpoczęła mama.
- Nie wychodzę, ale wiesz dlaczego... Lena. To była moja jedyna miłość. Teraz pozostają mi anonimowe znajomości przez internet. To jest trochę jak ze snami. Przecież osoby po drugiej stronie monitora tak naprawdę nie istnieją... - powiedziałem. Chyba pierwszy raz w życiu udało mi się powiedzieć coś tak mądrego.
- Jak to? - zdziwiła się dziewczyna.
- No tak... W pewnym sensie ludzie w internecie nie istnieją w moim świecie. Mają oni swoje życie, swoje problemy. Online one nie istnieją. Spędzamy razem czas dobrze się bawiąc przy różnych grach jak Counter Strike, League of Legends czy Heroes of the Storm. Tu się nic nie liczy. Tak samo teraz. Ty naprawdę nie istniejesz. W tej chwili zajmujesz się tylko i wyłącznie umilaniem mi czasu, a także starasz się wyryć w mojej pamięci obraz idealnej matki, której nie miałem. O ile nie chciałbym, aby moi koledzy z internetu stali się częścią mojego świata, o tyle Ty jesteś moim marzeniem... Chciałbym powiedzieć - Kocham Cię... Powiedzieć, a nie wyśnić - mówiłem to ze łzami w oczach.
- Rozumiem Cię, ale nie da rady inaczej. Korzystajmy z tego, co w tej chwili się dzieję. Jesteśmy tu i teraz. Nie myśl, że to sen. Jeżeli będziesz tak myślał to nie będziesz szczęśliwym, a ja tylko tego chcę.
- Dobrze. Nie mówmy nic do siebie. Po prostu tu bądźmy. Zostało bardzo mało czasu. Chcę się do Ciebie przytulić. Chcę przy Tobie zasnąć, wiedząc, że zawsze będziesz przy mnie - zakończyłem nasz dialog.

Przysunąłem się do mamy i przytuliłem się. Położyliśmy się na trawie, a ja cały czas byłem wtulony w tą dziewczynę. Młoda jak na moją mamę, ale w końcu taka była, kiedy mnie rodziła. Jej zapach... Może to będzie dziwne, ale znam ten zapach. Czy można tak w ogóle? Znam zapach, który pierwszy raz czuję. Większość damskich perfum dla mojego zmysłu powonienia były niezwykle drażniące. Tym razem to było coś fenomenalnego. Róża... Fiołki... Nie znam się na tym, ale to było jak najlepszy narkotyk. Najprzyjemniejszy zapach, z jakim kiedykolwiek się spotkałem. Niesamowite. Mama wiedziała, co się zaraz stanie. Moje oczy mimowolnie zamykały się. Trzymałem moją mamę tak mocno, jakbym liczył na to, że jak naprawdę się obudzę to ona będzie wciąż przy mnie. Miałem nadzieję, że to nie jest tylko sen... Nadziej umiera ostatnia. Zasypiałem, ale nie chciałem tego. Nie mogłem nic poradzić. Poczułem, że właśnie tracę tą osobę, której tak się bałem przez wiele lat, a okazała się najbliższą mi osobą. Boże, jaki ja byłem durny. Mogłem codziennie spotykać się z mamą we śnie, ale ja nic nie mówiłem. Teraz to koniec... Zasnąłem.

Zasnąłem we śnie, a w realnym świecie obudziłem się. Niesamowite! Nadal czułem ten zapach. Mimo, że była to godzina 6:00 to zaraz wstałem i podążałem za zapachem. Czułem go wyraźnie. Wyszedłem z pokoju. Róża czy fiołki prowadziły mnie niczym mama za rękę we śnie, z którego właśnie się przebudziłem. Zamknąłem oczy, jak we śnie. Co dziwne... Zapach mnie prowadził na tyle bezpiecznie, że omijał wszelkie przeszkody w postaci stolików czy krzeseł. Jestem bardzo blisko. Chwila... Poczułem słońce na twarzy... Coś jeszcze... Czy to są ptaki? Tak. Słyszę śpiew ptaków, a las? Też go słyszę! Wokół nigdzie nie było żadnego lasu, a ja go słyszałem. Zwariowałem? Chyba tak, bo usłyszałem głos:
- Sebastian, zawsze będę przy Tobie. W Twojej głowie i sercu mam dużo miejsca. To tam będę. Również możesz być pewny, że będę Cię chroniła, kiedy będzie to potrzebne... Nie szukaj mnie, bo nie żyję. To znaczy żyję, ale tylko tam, gdzie Ty nie masz póki co wstępu...

Jak to usłyszałem to nie rozpłakałem się jak wcześniej. Poczułem radość. Chwila... Nie, to nie była radość. To była euforia! Jak to opisać? Czekaliście kiedyś na rodziców, którzy wyjechali na wakacje, albo gdziekolwiek na kilka dni? Jeżeli zaznaliście takiego uczucia to ja właśnie poczułem coś podobnego, ale tysiąc razy mocniejszego... Ten sen już nigdy więcej się nie powtórzył. Wielokrotnie modliłem się do Boga, abym mógł ponownie spotkać mamę we śnie, ale to się nie wydarzyło. Jestem wdzięczny za to, co się stało w tym jednym śnie. Mamo! Całym moim sercem kocham Cię! Dziękuję, że jesteś! Kocham Cię!

Opowiadanie poniekąd inspirowane grą Everlasting Summer.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz