niedziela, 22 marca 2015

Moje historie #1 - Wojna

Czas na całkowicie nową serię jaką będzie "Moje historie". Są to historie napisane od początku do końca przeze mnie. Będę starał się różnicować tematy na tym blogu. Mam nadzieję, że spodobają się Wam owe historie. Pierwsza moja historia będzie przepełniona bólem. Odnosi się do strasznego zjawiska jakim jest wojna. Nie bez powodu wszyscy nawołują - "Nigdy więcej wojny". Jednak w obawie przed, co się dzieję za naszą wschodnią granicą może być różnie. Wojna to tylko ból, śmierć, zemsta. I te trzy rzeczy się powtarzają cały czas. W trakcie I wojny światowej zostało zmobilizowanych 65-milionów mężczyzn. Wielu z nich zginęło i był to cios dla rodziny takiej osoby. My nie zdajemy sobie sprawy z tego, co taka wojna ze sobą niesie. Myślę, że ta historia otworzy oczy tym, którzy rwą się do walki.



Cała historia dzieje się w Europie Zachodniej. Wojna spowiła tereny Francji. Tam mieszkał 19-letni chłopak o imieniu Nicolas. Nazywali go Nico. Mieszkał w Saint-Quentin, nieopodal którego swoje źródło miała rzeka Somma. Ojciec miał na imię Mathieu, a matka Marie. Mathieu był zwykłym sprzedawcą, ale dzięki doświadczeniu w tej branży dużo zarabiał. Marie nie pracowała, a jedynie przebywała w domu gotując obiady i troszcząc się o dom. W lipcu 1913 roku Nicolas wraz z całą rodziną wybrał się na krótkie wakacje nad morze, a dokładnie do Calais. Zważywszy na tamtejsze środki transportu, każda podróż trwała bardzo długo. Młody Nicolas całymi dniami wylegiwał się na plaży razem z rodzicami. Pierwszego dnia leżąc na brzuchu został obsypany piaskiem. Zdziwiony Nico podniósł się i zauważył, że jakaś dziewczyna leży tuż przed nim. Przewróciła się. On wstał i szybko pomógł jej wstać. Miała całą twarz w piasku, ale Nicolas był w nią wpatrzony. Nigdy wcześniej nie widział kogoś tak pięknego. Spod piasku widział piękny uśmiech, który był dla niego wyobrażeniem uśmiechu anioła. Przepiękne niebieskie oczy patrzyły na niego z dziwną iskrą. Jej skóra była już pokryta opalenizną, a długie blond włosy były najpiękniejszym odcieniem koloru żółtego. Ubrana była jedynie w strój kąpielowy. On był trochę wstydliwy, a widząc przed sobą tak piękną dziewczynę nie był w stanie wydobyć z siebie jakiekolwiek dźwięku. Przez dobrą minutę patrzyli się na siebie, tak jakby znali się, ale od wielu lat nie widzieli. Ona postanowiła przerwać chwilę milczenia.
- Dziękuje za pomoc. Nazywam się Annabelle. - on cały czas spoglądał na jej twarz w milczeniu. - A ty masz jakoś na imię? - zapytała.
- Tak. Nicolas. - powiedział to bardzo cicho.
- Bardzo mi miło. Przepraszam, że trochę Cię piaskiem obsypałam, ale nieszczęśliwie się przewróciłam. Chyba to spotkanie to jakieś przeznaczenie. Wierzysz w ogóle w przeznaczenie? Ja tak. Kiedyś miałam taką sytuację, że...
Annabelle kontynuowała swój monolog, a Nicolas cały czas był wpatrzony w twarz dziewczyny jak w obrazek. Ona kontynuowała swój monolog przez pięć minut, a potem zapytała się:
- A ty jesteś miejscowy?
- Nie. Jestem tutaj na wakacjach na co dzień mieszkam w Saint-Quentin. - odpowiedział.
- Ja też jestem na wakacjach, ale mieszkam znacznie dalej, bo aż w Liege. Pójdźmy sobie gdzieś usiąść to porozmawiamy. - zaproponowała.
I tak Nicolas spędził całe pięć dni z Annabelle. Dowiedział się, że pochodzi z belgijskiej Liege i tam też mieszka, a także jest ona o dwa lata młodsza od niego, rodzice zajmują się gospodarstwem. To nie była zwykła przyjaźń. Oboje wiedzieli, że to coś więcej. Rodzice Nicolasa zdawali sobie z tego sprawę i trzymali się daleko od syna, aby nie krępować go. Nadszedł ostatni dzień wakacji. Oni wiedzieli o sobie już wszystko. Niestety nadchodzi czas rozstania. Koniec wakacji, a oni obiecali sobie, że będą bardzo często pisać do siebie listy. Ich pożegnanie było bardzo wzruszające, tak jakby nie mieli nigdy więcej się zobaczyć. Mijały miesiące, a oni pisali niezliczoną ilość listów. Jak tylko jedno z nich otrzymywało list to następnego dnia odsyłało. Minął dokładnie rok od ich spotkania i mieli ponownie spotkać się w tym samym miejscu, bo obie rodziny uzgodniły, aby zrobić wspólne wakacje. Niestety tak się nie stało. Mama Nicolasa, Marie rozchorowała się. Ojciec musiał udać się aż do Paryża, aby wyjaśnić kilka spraw związanych ze swoim sklepem. Nico był tym strasznie rozczarowany. Przez długi czas chodził bardzo smutny, ale dobrze spełniał się w roli opiekuna matki, ponieważ potrzebowała ona pomocy. Była bardzo słaba. Nicolas jeszcze bardziej się zdenerwował, kiedy okazało się, że tuż po tym, jak Annabelle już wróciła z Calais do swojego domu to matka wyzdrowiała, a ojciec wrócił z Paryża. Jednak powrót Mathieu nie był zbyt szczęśliwy, ponieważ w gazecie wydawanej w stolicy ukazał się artykuł o tym, że Niemcy planują atak na Francję poprzez podbicie Belgii, a strategiczny punktem ma być Twierdza Liege. Tata Nicolasa jednak zostawił tą informację dla siebie. Nastał sierpień 1914 roku. Nicolas miał ochotę pojechać do Liege, aby zobaczyć się z Annabelle. Jednak on nie był świadomy tego, co działo się na świecie. Pomogło to też w tym, że do Saint-Quentin nie doszedł meldunek o obowiązkowej mobilizacji do wojska francuskiego wszystkich mężczyzn zdolnych do walki. 5 sierpnia zaczęła się inwazja Niemców na Liege. Rodzice Nico wiedzieli, że zaprzyjaźniona rodzina nie dała rady uciec i jest w samym sercu wydarzeń, ale nie chcieli nic mówić swojemu synowi, aby się nie martwił. Mathieu chodził zdenerwowany, a jego syn to widział. Domyślał się, że jest coś nie tak. Niestety 15 sierpnia do Saint-Quentin dotarła wiadomość nie tylko o upadku Twierdzy Liege, ale też o tym, że rodzina Annabelle włącznie z nią nie żyje. Starali się uciec z miasta, ale niemieckie oddziały wzięły ich samochód za wóz generała belgijskich wojsk i zamontowali tam bombę. Jadący samochód uruchomił zapalnik... A z samochodu nie zostało nic. Nawet z ciał nie zostało za wiele. Nicolas cały czas żył nadzieją na rychłe spotkanie z Annabelle, lecz rodzice musieli mu powiedzieć prawdę. Nie chcieli zbyt długo zwlekać. Nazajutrz w bardzo delikatny sposób starali się mu o tym powiedzieć. Nicolas stał jak osłupiony. Oczy zalały się łzami i wybiegł z domu. Biegł tak długo aż mu sił zabrakło. Nie chciał przyjąć do siebie tej myśli, że jego ukochana nie żyje. Rodzice martwili się o niego, ponieważ trwała wojna. W dodatku dotarł komunikat o mobilizacji armii. Późnym wieczorem Nico wrócił do domu, ale nie odezwał się nawet słowem. Poszedł prosto do łóżka. Jedynie dostał informację, że musi zgłosić się do wojska. W pierwszej chwili uznał to za nonsens. Przez całą noc nie zasnął nawet na minutę. Rozmyślał, tęsknił, a przede wszystkim płakał. Jednak też wpadł na genialny pomysł, aby iść do wojska i pomścić śmierć swojej ukochanej. Następnego dnia, jak tylko słońce wstało podniósł się z łóżka, ubrał się i spakował. Nie czuł zmęczenia mimo, że nie spał przez całą noc. Podjął decyzje - idzie do wojska. Matka i ojciec nawet o tym nie wiedzieli. Zostawił on jedynie list o takiej treści:

"Drodzy rodzice,
wiem, że sprawię Wam dużo bólu, ale nie mogę tak dalej żyć. Idę do wojska z własnej woli. Mam zamiar pomścić Annabelle. To była moja jedyna miłość, a Niemcy mi ją odebrali. Wiem, że mogę zginąć, ale w tej chwili mało mnie to obchodzi. Na pewno będziecie się martwić. Proszę Was, abyście nie myśleli o mnie. Jestem już dorosły i biorę życie w swoje ręce. Mam tylko nadzieję, że wojna Was nie dosięgnie. Chcę koniecznie zobaczyć na własne oczy śmierć tych łajdaków.
Kochający Nico!"

Przekazanie wiadomości o śmierci Annabelle było ostatnim spotkaniem między Nico, a rodzicami.

Tak więc Nicolas ruszył najpierw do Generalnego Dowództwa. Tam został zapisany do armii, dano mu pełne umundurowanie i bardzo szybko wysłali go na front. Dlatego, gdyż armia belgijska była na wykończeniu, a armia francuska bardzo obawiała się, że Niemcy podbiją Francję. Nico był najmłodszym żołnierzem w swojej kompanii. Chciał on jak najszybciej trafić do Liege, aby odnaleźć na cmentarzu Annabelle i ją pomścić. Niestety plan się nie udał. Armia niemiecka skutecznie ominęła belgijską, ale Francuzi wkroczyli już na teren Belgii. Doszło do spotkania dwóch kompanii. Jedna francuska, a druga niemiecka. Niemcy napotkali opór w jednej z belgijskich wiosek. Nie chcieli oni udzielić im pomocy poprzez ofiarowanie żywności i medykamentów. Nico był świadkiem jak Niemcy weszli do wioski, wzięli wszystkich mężczyzn oraz dzieci pod budynek przypominający ratusz i ich po prostu zastrzelili. Z kobietami tego nie uczynili. Niektóre zgwałcili, a inne wzięli w niewolę, aby móc gwałcić, a potem wcielić do armii jako pomoc medyczną. To wszystko widział młody Nicolas. Mimo, że jego kompania miała zaczekać na pomoc drugiej to nasz bohater nie wytrzymał. Uderzył generała, który zarządzał całą kompanią i zebrawszy kilka osób poszedł do wioski. Było widać, że są żołnierzami armii francuskiej. Nie zważali na to. I to był błąd. Niemcy nie pilnowali wioski, bo nie spodziewali się, że czekają tutaj Francuzi. Nasz bohater z trzema kolegami zaczęli się skradać, a dwaj inni żołnierze stali przed wioską i spoglądali co się tam dzieje. Wiedzieli, że nie mogą być głośno, ponieważ we wiosce jest 15 wrogów, a ich jest zaledwie sześciu. Najpierw dwaj Niemcy stojący obok Kościoła. Poszło bardzo dobrze, bo udało się ich udusić sznurkiem. Niestety pozostałych dwunastu było w ciągłym ruchu i był problem. Nico nie wytrzymał i widząc uśmiechy na twarzy przeciwników oraz ich zachowanie wyskoczył zza stodoły. Zaczął strzelać. Nie umiał się obsługiwać taką bronią i jak się okazało żaden strzał nie drasną nawet Niemca. Za to oni byli bardzo dobrze wyszkoleni i bez problemu jeden z nich trafił Nico w brzuch. Ten padł na ziemię czując chłód. To był okropny chłód, z którym wcześniej się nie spotkał. Zaczął się trząść, a przed oczami widział śmierć. To było najbardziej przerażające doświadczenie w jego krótkim życiu. Podeszli Niemcy do leżącego nastolatka i zauważyli trzech pozostałych Francuzów. Rozstrzelali ich w kilka sekund. Jedyne co Nicolas słyszał w tym momencie to przeraźliwy śmiech niemieckich żołnierzy oraz słowa kobiety - "Wstawaj Nicoś, wstawaj". Wydawało mu się, że to była Annabelle. Poczuł ciepło na sercu i bardzo chciał wstać, ale tak się nie stało. Nie miał sił, aby chociaż ruszyć ręką. Niemcy zaczęli go kopać aż do momentu, kiedy rozległ się huk strzałów. Tak. To druga kompania francuskich żołnierzy przyszła z odsieczą. Widzieli, że młody chłopak ledwo żyje. Na szczęście w ich kompanii była jedna z najlepszych pielęgniarek w całej armii. Szybko opatrzyła go i udało się zatamować krwawienie. Jednak cały czas było zagrożenie życia. Było trzeba bardzo szybko przewieźć go do szpitala, ale nigdzie nie było żadnego samochodu. Nagle dźwięk silnika zabrzmiał, a żołnierze z Francji mogli zarekwirować samochód jednemu taksówkarzowi. Tak też zrobili. Zabrali Nicolasa i udali się bardzo szybko do szpitala w Liege. Tak, w Liege. Miasto nie zostało zniszczone czy też podbite. Jedynie przez chwilę niemieccy żołnierze zrobili tam swój postój w marszu do Francji. Nico był w bardzo ciężkim stanie. Czuł bliskość śmierci, ale lekarze zrobili to, co trzeba i uratowali go. Jego wola życia też była ogromna, bo chciał widzieć jak Niemcy cierpią. Kierowała nim chłodna zemsta. Lekarze nie mieli wątpliwości, że Nicolas dojdzie do siebie dopiero po dwóch tygodniach, ale po dwóch dniach był on już gotowy, aby dalej kroczyć ze swoją kompanią. Tak się nie stało. Dopiero w szpitalu dowiedział się, że jego trzej koledzy nie żyją. Był tak przesiąknięty chęcią zemsty, że nawet nie poczuł przez sekundę, że była to jego wina. Uderzenie generała kompanii oraz doprowadzenie do śmierci trzech innych żołnierzy nie mogło mu zostać odpuszczone. Po kilku dniach od postrzału został doprowadzony do najbliższego sądu wojskowego. Miał oczekiwać na proces przez pięć dni w celi z trzema buntownikami. Te wszystkie wydarzenia przyjął ze spokojem. Stał się obojętny na wszystko, zimny i wyrachowany. Interesowała go tylko zemsta. Przez te pięć dni nie wypowiedział nawet jednego słowa do współwięźniów. No i nadszedł dzień ogłoszenia wyroku dla Nicolasa. Został doprowadzony przed obliczę sędziego.
- Panie Nicolasie, czy jest Pan świadomy do czego doprowadziło tak nieodpowiedzialne zachowanie? - zapytał sędzia.
- Tak. Nie udało mi się dorwać tych sukinsynów z Niemiec. - odpowiedział z wymalowaną złością na twarzy.
- Widzi Pan tylko czubek własnego nosa? Z generałem może by się Panu udało ich dorwać. Jednak Pan wolał go uderzyć i sam pójść na pewną śmierć. Nie wiem jakim cudem Pan tutaj stoi przede mną, ale wszyscy, co tam byli zginęli z rąk przeciwników. I to wszystko to Pana wina. Jak się Pan z tym czuje? - zapytał sędzia zdenerwowanym głosem.
- Gówno mnie inni obchodzą. Jestem tu dla Annabelle, aby ją pomścić i zabić wszystkich Niemców, których spotkam. - stwierdził Nicolas.
- Pańskie zachowanie jest nieodpowiednie i w takiej sytuacji jestem zmuszony skazać Pana na dwa lata służby w kopalni węgla kamiennego. - sędzia wstał i wyszedł.

Na twarzy Nicolasa rysowała się wściekłość. Wiedział, że oddali się od Liege bardzo daleko. Nie mógł na to pozwolić. Jednak ułożył sobie plan. Następnego dnia strażnicy więzienni skuli Nico i przeprowadzili go do samochodu, którym mieli udać się do kopalni. Tak się nie stało. W tamtych czasach kajdanki oraz łańcuchy nie były wykonane z bardzo trwałego tworzywa. To ułatwiło mu ucieczkę. Kiedy samochód ruszył i minął ostatnią straż w mieście Nicolas z całej siły kopnął w drzwi. One się otworzyły i wyskoczył prosto w krzaki rosnące wokół drogi. Bardzo dziwne było, że strażnicy jadący tym autem nie zauważyli tego, dlatego uciekinier miał naprawdę wiele czasu. Co ciekawe był to las bardzo blisko Liege, ale on o tym nie wiedział. Nie miał pojęcia gdzie się znajduje. Czy to już Francja, czy nadal Belgia. Musiał pieszo iść lasem. Na szczęście był to ranek i mógł spokojnie szukać wyjścia. Zajęło mu to naprawdę bardzo dużo czasu. Wieczór już się zbliżał. W końcu udało mu się wyjść i stanął przed wielką tablicą z napisem "Liege". Nie mógł uwierzyć w swoje szczęście. Cieszył się z tego widoku, jakby wrócił do domu, w którym czeka ciepłe jedzenia i kochająca rodzina. Jednak Liege to nie był jego dom. To był cel jego zemsty. Zauważył też ogłoszenia, w których było napisane, że poszukują pewnego mężczyznę(chodziło o Nicolasa). Był ścigany przez wojsko. Musiał się ukryć. Szybko pobiegł do jakiejś stodoły i znowu szczęście mu sprzyjało. Było tam wszystko, co potrzebował. Kilka narzędzi, aby rozkuć się z kajdan, jedzenie dla zwierząt oraz dużo słomy, aby się ukryć. Najpierw uwolnił się z ciężkich łańcuchów, a potem wyjadł trochę odpadów dla krów. Musiał coś jeść, aby przetrwać. Następnie postanowił przespać się w słomie. Jednak chcąc schować się pod tym znalazł coś, co go bardzo ucieszyło. Był to karabin Berthier Mle1907. Doskonale wiedział jak go używać, bo był on na wyposażeniu armii francuskiej. Wyspał się w tej stodole i rano chciał po cichu ukraść ubrania z domostwa obok stodoły. Niestety spał on dłużej aniżeli miał to w planach. W stodole był już gospodarz, który zauważył, że coś jest nie tak. Zauważył jakieś łańcuchy leżące na ziemi. Nicolas bardzo dobrze się skradał, więc podszedł gospodarza i uderzył go z całej siły młotkiem w głowę. W ten sposób rozwiązał swój problem z ubiorem. Kolejny szczęśliwy traf, bo ten gospodarz miał przy sobie dokumenty, więc mógł bezpiecznie poruszać się po ulicach mimo, że jest poszukiwany. Francuz przebrał się w strój belgijskiego rolnika, jego ciało zostawił w słomie i poszedł szukać cmentarzu. Wziął ze sobą broń, ale w ten sposób, aby nikt nie zauważył. Wsadził ją do torby, a torbę wypchał słomą. Zapytał się pierwszej napotkanej osoby, a ta wskazała mu to miejsce. On poszedł tam. Już z dala widział jak mały cmentarz jest wypełniony świeżymi grobami. Setki... Nie. Tysiące krzyży stało, jakby przed chwilą dokonano tu masowego morderstwa. Oczy zaciekały łzami, a pięści ściskały się jeszcze bardziej. Przez dobrych kilkanaście minut chodził po cmentarzu szukając grobu Annabelle. Po drodze minął groby między innymi dwuletnich bliźniaków, całej 12-osobowej rodziny czy też kobiet w różnym wieku. Złość tylko wzbierała w naszym bohaterze. W końcu dotarł do Annabelle. Nicolas padł na kolana i zaczął płakać. Myśląc tylko o tym, jak się zemścić na niemieckich żołnierzach. Zaczepiła go starsza pani, która obok przechodziła.
- Pan znał Annabelle? - zapytała.
- Tak. Kochałem ją. A oni ją zabili. - Nicolas wydukał te słowa szlochając.
- Bardzo mi przykro. Jest Pan stąd? - kontynuowała.
- Nie. Jestem z Francji, z Saint-Quentin. Przebyłem tą drogę, aby odnaleźć ten grób i zemścić się na tych sukinsynach. - mówił zaciskając zęby.
- Ja byłam przy tym, jak zabili Annie. To było straszne... - ona również uroniła kilka łez.
- Tak? Niech pani mi powie jak to było. To był wybuch? - skonsternowany zapytał.
- Nie. Jej rodzice zginęli w wybuchu. Ona nie chciał jechać, bo wiedziała, że nic dobrego ją i tak nie czeka. Niemcy już zdobyli Twierdzę Liege i przyszli tutaj szukać osób zdolnych dołączyć do ich armii. Większość mężczyzn już dołączyła do naszej armii. Oni więc postanowili powetować sobie to zabijając przypadkowe osoby, które tu mieszkały. Tak zginął mój mąż, a syn nadal walczy, ale w Luksemburgu. Niemcy dowiedzieli się, że mieszka tu gdzieś generał armii belgijskiej. Wiedzieli tylko jaki ma samochód. Więc postanowili go odnaleźć i podłożyć bombę. Tak też zrobili. To nie był jego samochód, a rodziców Annabelle. Jak tylko rodzice Annabelle ruszyli samochód wybuchł, a ona wybiegła zobaczyć, co się stało. Ja to wszystko obserwowałam z okna mojego domu. Annabelle pobiegła do szczątków samochodu, ale tam też biegli niemieccy żołnierze. Ona to zauważyła, wzięła do ręki jeden z ostro zakończonych elementów tego auta i wbiła mu to w szyję. Ten padł, a Niemcy nie dali szans tej biednej dziewczynce. Najpierw strzelili w nogę, a potem już tylko się znęcali. Zaczęli ją bić po twarzy, po brzuchu. Nie tylko pięściami, ale także końcówką broni. Doprowadzili do zgniecenia czaszki biednej Annabelle... - nie mogła kontynuować dalej swojej opowieści.
- Dzi... Dzię... Dziękuje... - ledwo wypowiedział to jedno słowo.

Pani odeszła, a on wpadł w szał. Wiedział doskonale gdzie stacjonuje jedna z jednostek niemieckich. Z bólem wypisanym na twarzy poszedł pewnym krokiem w tamtym kierunku... Ludzi mijał tak jakby każdy z nich miał być nic nie znaczącą lalką. Zdawał sobie sprawę, że idzie na pewną śmierć, ale było to mu całkowicie obojętne. Chciał tylko widzieć "zdychającego niemieckiego oprawcę", jak sam czasami mawiał. Miał w głowie już plan. W miejscu, gdzie Niemcy stacjonowali było dość dużo broni. Już w oddali widział powiewającą flagę Drugiej Rzeszy Niemieckiej. Nienawiść tylko w nim rosła. Gdyby ktokolwiek podejrzewał go o to, co chcę zrobić na pewno zostałby zastrzelony, bo był bardzo łatwym łupem. Szedł środkiem drogi. Podszedł do straży pilnującej obozu niemieckiego. Żołnierze potrafili mówić po francusku, co zdziwiło Nico.
- Dokąd Pan idzie? - zapytał jeden z dwóch strażników.
- Chciałbym się zobaczyć z generałem. - odparł Nico.
- Po co? - nie ufnie zapytał drugi strażnik.
- Chcę się zapisać do waszego wojska. Mam dość tych pieprzonych francuzów. - mówił to wbrew sobie.
- Niech Pan nie idzie do generała, tylko do kadrowego. Jest on w domku z numerem 4. - powiedziawszy to strażnik chciał go już wpuścić, ale drugi zainteresował się torbą.
- Chwila. Co masz w tej torbie? - zapytał.
- Trochę słomy, aby móc się wyspać, bo mam problemy z plecami. - odpowiedział pewnym głosem.

Strażnik wymacał tą torbę i nic nie zauważył, ale Nicolas miał już przygotowany nóż w kieszeni, aby zaatakować, gdy to tylko będzie konieczne. Nie było. Wpuścili go. Jak tylko przekroczył bramę to oczy kilkunastu niemieckich żołnierzy były cały czas skierowane w jego stronę. On jednak zauważył swój cel, a zatem skład z bronią. Dokładniej z dynamitem. Musiał to zrobić tak, aby nikt go nie zobaczył. A skrzynie z dynamitem były też pilnowane. Podszedł do pilnujących tych skrzyń żołnierzy i zwrócił się do nich po niemiecku(kilka słów potrafił). Powiedział bardzo przekonywająco, że są wzywani przez kadrowego. Oni to łyknęli. Teraz tylko podłożyć ogień pod dynamit. Przyda się jakiś papieros. Widział jak kilku żołnierzy pali papierosy. Raczej nie poczęstowałby go żaden, ponieważ nikt go nie zna. Poszukał na ziemi petów. Kilka znalazł, ale tylko takich, które były jeszcze ciepłe. To było za mało. Nico schował się za jeden z budynków, tam wypakował swój karabin i włożył niedopałki do torby ze słomą. Słabo się chciało palić, więc był problem. Ale udało się znaleźć prawie całego, palącego się papierosa. Wystarczyło, że go tam włożył ogień był coraz mocniejszy. Teraz już wszystko zależało tylko od niego. Musiał włożyć torbę do skrzyni z dynamitem i uciekać, ale z karabinem na wierzchu. Ryzyko było ogromne, ale zrobił to! Błyskawicznie, ale też po cichu włożył do skrzyni swoją torbę i zaczął uciekać wybrał drogę, na której nie było prawie żadnych Niemców. Niestety musiał wybiec przez bramę. Zrobił to, ale jeden ze strażników pognał za nim. Jak nie mógł Nicolasa dogonić to po prostu strzelił mu w nogę. Francuz padła na ziemię, a Niemiec podbiegł i zaczął go kopać. Nagle cały obóz niemiecki wybuchł. Wszyscy w Liege widzieli tą eksplozję. Byli zdziwieni. Strażnik, który złapał Nico zaniemówił. Odwrócił się tyłem do naszego bohatera, a ten go rozstrzelał. Umiejętności władania przez niego bronią były słabe, ale z tak małej odległości musiał trafić. Wszyscy zginęli. Jak się później okazało byli tam nie tylko Niemcy, ale też jeńcy wojenni. Natomiast Nico wiedział, że zaraz tu będą oddziały niemieckie, więc musiał uciekać, ale z kulą w udzie było to bardzo trudne. Kulejąc próbował schować się w lesie, ale to właśnie stamtąd żołnierze Drugiej Rzeszy wyszli i chcieli już go rozstrzelać. Ale jeden z dowódców wydał rozkaz zatrzymania się i pojmania go. Zabrali Nico ze sobą i zanieśli aż do Luksemburgu. Tam bez żadnego sądu ani komisji wtrącili go do obozu jeńców. Nie był to tak straszny obóz jak te podczas II wojny światowej, ale nie należał do przyjemnych, a szczególnie dla Nicolasa. Wszyscy osadzeni dowiedzieli się o czynie. młodego Francuza, ale strażnicy tego obozu mieli jasno postawione zadania. Przez 24 godziny pilnować Nico, nie pozwalać na kontakt z innymi, raz na miesiąc mógł napisać list oraz nie przeszkadzać jakby chciał popełnić samobójstwo. Dodatkowo codziennie były serwowane mu tortury. Nie chcieli od niego żadnych informacji skoro i tak został skazany przez swoją rodzimą armię. Chcieli po prostu się nad nim poznęcać za to, co zrobił oddziałom w okolicy Liege. Były to okrutne tortury "Zgniatacz głowy". Głowę ofiary umieszczano między belką dolną a metalową czaszą, wykonaną z żelaza i zaopatrzoną w mechanizm śrubowy. Jego przykręcanie powodowało stopniowe uszkadzanie głowy. Jednak nie chcieli doprowadzić do śmierci. Jedynie sprawiali ból. Co prawda te tortury stosowano tylko początkowo. Później tego zaniechano. Bardzo dużo czasu tam spędził. Ponad dwa lata. We wrześniu 1916 roku dotarła do niego informacja, że do Saint-Quentin dotarły niemieckie oddziały. Mieszkańcy Saint-Quentin dzielnie się bronili, ale nie udało się. Niemcy wszystkich zabili. Ta wiadomość pogrążyła Nicolasa. Wiedział, że nie ma po, co dalej żyć. Z jednym strażnikiem się zaprzyjaźnił i chciał o coś go prosić. O opublikowanie listu, który napisze, najlepiej w prasie francuskiej. Ten się zgodził. I tak oto brzmią ostatnie słowa Nicolas - młodego Francuza, który miał marzenia, ale wojna zmieniła jego życie i jego charakter:

"Kochani,
jeżeli to przeczytacie będziecie mieli mnie sukinsyna oraz za człowieka bez jakichkolwiek zasad czy zahamowań. Mam 22 lata. W tej chwili siedzę w obozie dla jeńców, gdzieś w Luksemburgu. Nie mam pojęcia jaki mamy rok, miesiąc, nie mówiąc już o dniu tygodnia. Wiem, że już bardzo długo tutaj siedzę i wojna się jeszcze nie skończyła. Cały czas siedzę w ciemnym pomieszczeniu, gdzie kartkę papieru oświetla jedynie świeczka. Do nikogo się nie odzywałem od bardzo dawna, ponieważ tortury, jakie mi tu zadano pozbawiły mnie zębów. Podejrzewam też, że mam uszkodzoną czaszkę, bo codziennie czuję ból całej głowy. Jest nie do zniesienia, ale niedługo się już skończy. Wojna już się dla mnie skończyła. Jak to czytacie to pewnie już nie żyję. Nie mam zamiaru czekać aż jakaś choroba zabije mnie w mękach. Chcę sobie to ułatwić, bo zawsze myślałem tylko o sobie. I zasłużyłem na to wszystko. Moja ukochana Annabelle... Dołączę do niej już wkrótce. Nie mogę się tego doczekać. Wojna zniszczyła moje życie, a ja zniszczył tak wiele żyć, że coraz bardziej zaczynam sobie uświadamiać co zrobiłem. Wszystko zaczęło się od tego jak Niemcy skatowali moją ukochaną Annabelle podczas ataku na Liege. Jej rodzice zostali przypadkowo wysadzeni w powietrze, a ona... Przepraszam, ale po prostu została zatłuczona do tego stopnia, że rozwalili Annabelle czaszkę. Wtedy we mnie coś pękło. Nie mogłem się z tym pogodzić i zrobiłem chyba najgorszą rzecz jaką mogłem. Opuściłem rodzinę, a powinienem jej bronić. Skazałem ich na śmierć, bo prędzej czy później Niemcy by tam dotarli, do Saint-Quentin. Mój schorowany ojciec sam musiał bronić się z moją matką. Nawet sobie nie wyobrażam, co oni czuli, kiedy zostali całkiem sami. Zawiodłem ich. Ja, jedyny syn. Oni już też nie żyją. Jeżeli ich spotkam po drugiej stronie mam nadzieję, że mi wybaczą. Tylko to mi zostało. Kierowałem się tylko sobą i moją chęcią zemsty. Nie potrafię opisać tego, co czułem. Dotarłem do Liege z resztą oddziału armii francuskiej. Tam popełniłem nie mniejszy błąd. Chciałem jak najszybciej dorwać niemieckich żołnierzy nie patrząc na to, czy byli temu winni czy nie. Po cholerę uderzył generała? Nie mogę sobie tego wybaczyć. Tak samo tego, że wysłałem na śmierć trzech chłopaków, którzy wtedy poszli ze mną do tej wioski. Żałuję, że mnie też nie zabili Niemcy. Oszczędziłbym dalszego bólu moim rodzicom i innym ludziom. Jestem kretynem. Uratowali mnie, skazali, a potem ja uciekłem z tego cholernego wozu. Wolałbym siedzieć w tej kopalni, na którą mnie skazano aniżeli dalej brnąć w to gówno. Nadal czuję, że po prostu dałem się zawładnąć zemście. Po trupach do celu, patrząc na czubek własnego nosa. Tylko to ja robiłem. Zabiłem kolejne osoby. No i moja ostatnia akcja. Byłbym z niej nawet dumny, gdyby nie to, że byli tam też jeńcy. Głównie dzieci i kobiety. Jednak tego nie jestem w stanie sobie wybaczyć. Mogłem dać się później zastrzelić, bo moje życie nie miało sensu. Dokonałem zemsty, i co dalej? Wszyscy mnie szukali, bo wyrządziłem tyle zła. Ja chciałem tylko oddać hołd mojej ukochanej Annabelle. Ale głupszej metody nie mogłem znaleźć. Ja już skończyłem moją historię. Mam nadzieję, że żaden z Was nie doświadczył takich rzeczy jak ja. Nawet bym współczuł sobie, gdyby nie te idiotyczny ofiary moich czynów. Widziałem wiele okropieństwa na tym świecie, ale większość ja sprawiłem. Czy to moim bliskim, czy zupełnie przypadkowym osobom. To był obłęd. Nasz czas na Ziemi jest krótki i mam nadzieję, że nie będziecie go marnować tak jak ja. Nie bądźcie idiotami! Wydaje mi się, że moje życie było przekleństwem dla wszystkich wokół. Nie zważałem na uczucia innych. Liczyłem się tylko ja. To jest mój ostatni list. Mam już przygotowaną linę, aby się powiesić. Nie ma sensu dalej tego ciągnąć. Być może wpadnę na jeszcze głupszy pomysł. Wojna zmienia ludzi w szaleńców. To jest jedyne zdanie, które mogę wypowiedzieć w mojej obronie, ale nie wydaje mi się, bym miał takie prawo. Nie w obliczu tylu zabójstw. Być może po drugiej stronie czeka mnie gorsze piekło. Będę musiał spojrzeć twarzą w twarz tym wszystkim ludziom, którym wyrządziłem krzywdę bezpośrednio lub pośrednio. Świat beze mnie będzie lepszy. Myślę, że ten list mi pomoże. Nikomu o tym nie mówiłem. Tą historię znam tylko ja. Teraz wy i historia będzie mogła mnie ocenić. Módlcie się za mnie! Przepraszam wszystkich. Nigdy więcej wojny!"

Na tym ta historia kończy się. Mam nadzieję, że ktokolwiek przeczytał ją do końca, za wszelkie błędy, niejasności czy zawiłości przepraszam. Zapraszam do czytania, komentowania oraz udostępniania. Najbliższa historia również będzie o wojnie, aby już skończyć ten przykry temat.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz